szta zębów nie wyleciała i, ująwszy w drugą rękę cugle Rossynanta; który nie ruszył się ani na krok od swego pana, zbliżył się do giermka. Sanczo oparł się piersią na ośle, podparł głowę dłonią i trwał tak, niby człek, w głębokich rozmyślaniach pogrążony.
Don Kichot, ujrzawszy go w tej postawie, z oznaką głębokiego smutku na twarzy, rzekł:
— Nie będziesz wart więcej od innego, jeżeli nie będziesz czynił więcej, niż inny. Wszystkie te burze, które nad nami szaleją, nie sąż dowodem, że wkrótce niebo się wypogodzi, i że nasze sprawy dobrze się ułożą? Niepodobne to do wiary, aby zło, jak i dobro, wiecznie trwało. Jeśli zło dość już dokuczyło, znak to nieomylny, że dobro jest gdzieś w pobliżu. Przestań się trapić nieszczęściami, które na mnie spadają, gdyż nawet najmniejsza ich cząstka na ciebie nie przypada.
— Jakże to — spytał Sanczo — czyli ten, którego wczoraj po powietrzu ciskano, nie był przypadkiem synem mego ojca? A sakwy, pełne wszystkich moich zapasów, należałyż do kogo innego?
— Nie masz więc swoich sakiew?
— Oczywista, że nie mam — odparł giermek.
— Tedy nie będziemy mieli dziś nic do gęby włożyć, — rzekł Don Kichot.
— Zapewne — odparł giermek — chyba, że znajdziemy na łąkach te zioła, któremi, jak Wasza Miłość powiada, nieszczęśliwi rycerze błędni mają zwyczaj zastępować posiłek.
— Po prawdzie — rzekł Don Kichot — wołałbym na ten czas ćwierć bochenka chleba albo podpłomyka, dwie główki sardynek, czy śledzi, niż wszystkie zioła, które opisuje Dioscorid; choćby go i był objaśnił doktór Laguna[1]. Wsiądź jednak na osła, mój Sanczo, i jedź ze mną, gdyż Bóg, który nad wszystkiem ma pieczę, i nas nie opuści, zwłaszcza, że wszystko dla Jego chwały czynimy. Nie zapomina On o naj-
- ↑ Andrea Laguna z Segovii przełożył na język kastylijski i skomentował traktat o roślinach i ich naturze słynnego medyka greckiego Dioscorida. Dante wspomina o nim, jako o „il buon accoglitor del quale“ (Inf. IV 139). Laguna nauczał w Rzymie i cieszył się wielkiemi względami Pawła III. Umarł w 1506 roku w Segovii.