larz — ale teraz błagam was, Panie rycerzu błędny, którzyście mnie w ten sposób uraczyli, abyście dopomogli mi wydostać się z pod tego muła, gdyż mam nogę uwięzioną w strzemieniu.
— Moglibyście gadać tak i do jutra — odparł Don Kichot. — Jak długo myśleliście czekać, aby mi o swojem nieszczęściu powiedzieć?
Rycerz nasz zawołał na Sanczo Pansę, aby przybył, nie mieszkając, ale nasz poczciwiec nie spieszył się zbytnio, gdyż zajęty był zdejmowaniem z muła tobołków z żywnością, które ci ludzie mieli ze sobą. Ze swego kaftana uczynił coś w rodzaju wora i, napełniwszy go jak mógł najlepiej, władował go później na grzbiet swego osła. Wreszcie przybiegł na krzyk swego pana, aby dopomóc wydobyć pana bakałarza z pod muła.
Wpakowali go nań i dali mu latarnię do rąk; Don Kichot poradził mu, aby udał się w drogę za swymi kompanami, prosząc go zarazem, aby wybaczył mu wyrządzoną sobie krzywdę, gdyż nie leżało to wszak w jego mocy, by się powściągnąć od uczynienia tego, co był uczynił.
Sanczo rzekł bakałarzowi na pożegnanie:
— Jeśli przypadkiem tamci panowie dowiedzieć się będą pragnęli, kim jest ów waleczny rycerz, który Waszą Wielmożność do tego stanu doprowadził, proszę powiedzieć, że to sławny Don Kichot z Manczy, zwany również Rycerzem Posępnego Oblicza.
Bakałarz, wysłuchawszy tych słów, odjechał.
Don Kichot zapytał Sanczy, dlaczego nazwał go Rycerzem Posępnego Oblicza?
— Muszę rzec — odparł Sanczo — że przyjrzawszy się Wam nieco przy świetle latami, którą niósł ten biedak, spostrzegłem, że macie tak ponure oblicze, jakiego drugiego nie zdarzyło mi się nigdy widzieć. Może pochodzi to z przyczyny trudów, poniesionych w tej bitwie, a może też z powodu braku zębów.
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/199
Ta strona została przepisana.