Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/20

Ta strona została przepisana.

sy przejrzyście myśli Wasze odbijały, nie zaciemniając ich, ani nie wikłając.
Starajcie się też o to, aby melankolik, czytając Waszą księgę, roześmiał się, aby trzpiot jeszcze bardziej poweselał, prostak nie znudził się, człek uczony podniósł jej intencję, człek stateczny we wzgardzie jej nie miał, a mędrzec mógł to i owo rzec na jej pochwałę. Nie litujcie też starań, aby zburzyć wszczęt tę piekielną machinę ksiąg rycerskich, znienawidzonych przez wielu, ale i przez wielu sławionych. Jeżeli się Wam to uda — wierę, nie mało to będzie.
Słuchałem w milczeniu słów mego przyjaciela i tak sobie jego rację do głowy wbiłem, uznając je bez nijakiego sprzeciwu za dobre, że według nich ułożyłem ten prolog, w którym poznasz, miły czytelniku, rozum mego przyjaciela i z którego przekonasz się, że za wielkie szczęście poczytywać to sobie mogę, że we właściwym czasie takiego doradcę spotkałem. Dla twego ukontentowania napisałem tę szczerą, niezaćmioną — i niezawikłaną historję dzielnego Don Kichota z Manczy, ciszącego się wśród mieszkańców okolic Montielu sławą czystego kochanka i znamienitego rycerza, jakiego oddawna w stronach tych nie widziano.
Nie chcę zasług swych nad miarę wynosić, dając ci poznać tak zacnego i szlachetnego rycerza, pragnę jeno, abyś mi podziękował za sprezentowanie ci jego giermkà, słynnego Sanczo Pansy, którego wyposażyłem we wszystkie przymioty, zebrane skrzętnie po całym regimencie księg rycerskich.
Z tem wszystkiem, niech cię Bóg w zdrowiu zachowa, a i o mnie nie zapomina. Vale!