Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/201

Ta strona została przepisana.

obłożony. Od tego dnia Rodryg de Vivar[1] przemienił się w szlachetnego i walecznego rycerza.
Bakałarz, jak to już powiedzieliśmy, oddalił się, nie pisnąwszy ani słóweczka. Don Kichot chciał sprawdzić, czy trup, leżący w trumnie ma kości, czy nie, ale Sanczo nie pozwolił mu na to, mówiąc:
— Wyszliście, Panie, z tej niebezpiecznej przygody tak obronną ręką, jak się to nigdy dotychczas nie zdarzyło. Ludzie ci, aczkolwiek zwyciężeni i zmuszeni do ucieczki, mogą się opamiętać i zdać sobie sprawę z tego, że jeden tylko człek ich tak rozproszył; zawstydzeni tem i zagniewani gotowi zebrać się do kupy, powrócić tutaj i sprawić nam tęgą łaźnię. Osioł czuje się dobrze, góry są w pobliżu, głód nam dokucza; nic innego tedy uczynić nam nie pozostaje, jak ujść stąd jaknajprędzej. Niech, jak to mówią, umarły idzie do grobu, zaś żywy do oberży.
Wysforowawszy się ze swym osłem naprzód, poprosił pana, aby jechał za nim. Don Kichot przyznał Sanczy rację, nie odpowiedział tedy ani słowa, jeno ruszył w jego ślady.
Ujechawszy kęs drogi, leżącej między dwiema górami, znaleźli się na rozległej równinie. Zsiedli z wierzchowców; Sanczo zdjął z osła prowiant; później rozciągnęli się na świeżej trawie i, przyprawiwszy swoje pożywienie głodem, zjedli wraz śniadanie, obiad, podwieczorek i kolację. Napełnili swoje żołądki wielką ilością zimnego mięsiwa, gdyż Sanczo znalazł obfitość żywności w tobołkach księży, którzy zwykli są o potrzebach brzucha nie zapominać.

Zdarzyła się inna bieda, którą Sanczo znalazł gorszą nad wszystkie; było to pragnienie, co ich niezmiernie trapiło, nie mieli bowiem wina do picia, ani wody do zwilżenia ust. Sanczo, nękany pragnieniem, widząc, iż znajdują się na łące, pełnej bujnej i soczystej trawy, rzekł swemu panu to, o czem powiemy w kapitulum następnem.

  1. Przypominam, że Rodryg de Vivar, czyli Ruy Diaz — to słynny — Cid el Campoador, bohater poematu narodowego „Cantar del Mio Cid“, który powstał około 1140 roku. W dwóch „romances“ zawiera się opowieść o Rodrygu de Vivar, który w obecności papieża w Rzymie pogruchotał na kawałeczki krzesło króla Francji, ponieważ stało ono na miejscu wyższem, niż krzesło króla Kastylji i spoliczkował pewnego księcia za uczynione mu wymówki. Papież go wyklął.
    Drugie „romance“ kończy się następująco:

    En saberlo luego el Cid — ante él se ha arrodillado
    — Absolvedme, dijo, Papa — si no seraos mai contado —
    El papa de piasodo — respondió muy mesurado
    — Yo te absolvo, don Rodrigo — yo te absuelvo de buen grado
    Con que seas en mi corte — muy cortés y mesurado.