wydawała, ściśnij trochę popręgi Rossynantowi, zostań z Bogiem, i nie czekaj na mnie dłużej, jak trzy dni. Gdy w przeciągu tego czasu się nie zjawię, będziesz mógł powrócić do swojej wioski, uczynisz mi także, jak tuszę, tę przysługę i przyjemność i wyprawisz się do Toboso, aby powiedzieć niezrównanej damie i pani serca mego, Dulcynei, że jej niewolnik-rycerz zginął, ważąc się na dokonanie rzeczy, ktoreby go godnym jej łask uczynić mogły!
Gdy Sanczo usłyszał te słowa, zaczął rzewliwie płakać i rzekł:
— Nie wiem, Panie, dlaczego ważycie się na tak niebezpieczną wyprawę; teraz jest noc, nikt nas nie widzi, możemy inną drogę wybrać, i uniknąć wszelkich hazardów, choćbyśmy i przez trzy dni nic pić nie mieli. A ponieważ nikt na nas nie patrzy, nikt nas też za tchórzy nie poczyta. Nieraz słyszałem, jak ksiądz z naszej wioski (znacie go wszak dobrze, Panie!) prawił na kazaniu, że kto szuka niebezpieczeństw, ginie[1]. Nie dobrze jest kusić Pana Boga i wstępować w hazardy, z których chyba tylko cudem można wyjść cało. Niechaj wystarczy tych cudów, które niebo dla sprawy Waszej Miłości uczyniło, ochraniając was od podrzucania na derze tak, jak to mnie się przydarzyło i, pozwalając wam obronić się i wyjść zwycięsko ze spotkania z tylu nieprzyjaciółmi, którzy umarłemu towarzyszyli. A jeśli to wszystko nie może zmiękczyć twardego serca waszego, niech was przynajmniej ta myśl wzruszy, że, gdy się tylko stąd oddalicie, ja ze strachu oddam duszę temu, kto ją zabrać ze sobą będzie chciał. Wyjechałem z swej wsi, opuściłem żonę i dzieci w tej myśli, aby wam służyć, mniemając, że kimś znaczniejszym się stanę, a już przynajmniej ni kęsa nie podlejszym. Aliści, ponieważ kto wiele chwyta, mało łapa, tedy i moje nadzieje na niczem spełzły. Wierzyłem mocno, że otrzymam tę djabelską wyspę, którą
- ↑ Eklezjasta módi: „Qui amat periculum in ello peribit“.