Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/21

Ta strona została przepisana.
WIERSZE DO KSIĘGI „DON KICHOT Z MANCZY[1]
AMADIS Z GALJI DO DON KICHOTA Z MANCZY.
SONET.

Ty, któryś naśladował to żałosne życie,
Dawniej pełne wesela, dziś gorzkiej pokuty,
Co je wiódł na Ubogiej Skały stromym szczycie
Miłośnik nieszczęśliwy, tęsknotą otruty.

Ty, którego oczyma łez płynęły zdroje
(Napój bardzo obfity, zaprawny goryczą)
Ty, coś w srebrno-cynową przyodziany zbroję,
Szedł z krańca w kraniec świata drogą tajemniczą!

Żyć możesz upewniony, że póki rumaki
W czwartej sferze porusza bóg Apollo płowy,
Będziesz miał żywot wieczny wśród gwiezdnej krainy.

Sława nad pierwsze w świecie wzniesie cię junaki,
Ojczyznę twą wychwalą należnemi słowy
Twój autor zaś na świecie ostanie jedyny.

DON BELIANIS Z GRECJI DO DON KICHOTA Z MANCZY.
SONET.

Rąbałem i siekałem, tłukłem i waliłem,
Bardziej niż któryś z błędnych na świecie rycerzy.
Tysiąc krzywd naprawiwszy, zniewagi pomściłem,
Ciągle fama tych czynów po świecie się szerzy.

  1. Tylko przez pietyzm dla autora zamieszczam tutaj te wiersze, otwierające pierwszą część „Don Kichota“. Te fantastyczne dedykacje, cudactwa „de cabeza rota“, „z urwaną głową“ (ponieważ brakuje im sylab ostatnich) nie mają właściwie żadnego związku z treścią książki, co zresztą stwierdza Rodriguez Marin („no guardan la mayor congruencia con lo que sucede en la obra“). Na dobrą sprawę wymagałyby wielkiego, drobiazgowego i nużącego komentarza. Daję je w przekładzie dość wolnym, opuszczając największą zagadkę, jaką jest wiersz Ugandy.