spodnie. Rossynant, poczuwszy, że jest wolny (aczkolwiek z natury swej zbytnio ognisty nie był), ucieszył się i zaczął nogami przebierać, bowiem lansad czynić nie umiał. Don Kichot, spotrzegłszy, że się Rossynant poruszył, wziął to za dobrą wróżbę, sądząc, że los tym znakiem pobudza go i zachęca do podjęcia straszliwej przygody.
Tymczasem rozedniało tak, że wszystkie przedmioty rozróżnić było można. Don Kichot ujrzał, że znajduje się wśród wysokich drzew kasztanowych, które rzucają cień głęboki. Słyszał łoskoty, nieustające ani na chwilę, ale nie wiedział, jakaby była tego przyczyna. Nie zwlekając już dłużej, spiął Rossynanta ostrogą i pożegnał się z Sanczem, któremu jeno trzy dni na siebie czekać kazał, gdyż, jeżeliby w tym czasie nie wrócił, będzie to znak, że w tej niebezpiecznej przygodzie znalazł kres dni swoich.
Przypomniał giermkowi o poselstwie, jakie ten miał sprawić w jego imieniu do pani Dulcynei z Toboso, i rzekł mu także, aby się nie trapił o swoje zasługi, gdyż przed wyruszeniem z wsi rodzinnej, sporządził testament, w którym zabezpieczył mu jego zasługi za cały czas służby. Jeśli jednak Bóg pozwoli mu wyjść z tych hazardów zdrowo, cało i bez szwanku[1], tedy giermek może mieć za pewne, że otrzyma przyrzeczoną sobie wyspę.
Sanczo, usłyszawszy to żałosne pożegnanie, znów płakać zaczął rzewliwie i przysiągł, że nie opuści swego pana, dopóki ta zatarga do szczęśliwego kresu dowiedziona nie zostanie.
Z tego płaczu i tak chwalebnego zamysłu Sanczo Pansy autor tej historji wnosi, że giermek musiał być człekiem zacnie urodzonym, lub przynajmniej wywodzącym się ze starego chrześcijańskiego szczepu[2]. Afekt sługi zmiękczył nieco pana, nie tyle jednak, aby jakąś słabość miał po sobie pokazać. Srogi pozór przybrawszy, ruszył naprzód, kierując się w tę
- ↑ W tekście „sin cautela“ — formuła trybunału Świętej Inkwizycji. Podsądny, uwolniony od kary, zostawał częstokroć pod obserwacją. Do sentencji wyroku dodawano wówczas „ad cautelam“.
- ↑ Być starym chrześcijaninem, to znaczy nie pochodzić od Maurów i żydów — uważali Hiszpanie za wielki zaszczyt. W intermezzo „El retablo de las maravillas“ Cervantesa Benito Repollo chwali się komicznie z swojej czystej krwi chrześcijańkiej:
„Cuatro dedos de enjundia de cristiano viejo rancioso tengo sobre los cuatro costados de mi linaje“.