Tedy nic nam nie pozostaje, jak rozejrzeć się, który z królów chrześcijańskich czy pogańskich wojnę prowadzi i ma córkę do zamężcia zdolną. Aliści mamy czas o tem pomyśleć, gdyż jak ci powiedziałem, trzeba okryć się sławą w innych miejscach, nim się na dworze tego króla stanie. Brak mi jeno jednej rzeczy: załóżmy, że znaleźliśmy już władcę, który wojnę prowadzi i ma piękną córkę i że ja zdobyłem największą na całym świecie sławę, cóż jednak począć z tem królewskiem pochodzeniem, ba, gdybyż to przynajmniej być pociotem z bocznej linji cesarza! Król nie zechce dać mi swej córki za żonę, dopóki o tem dobrze języka nie zasięgnie, choć przecież moje świetne czyny w pełni na taką nagrodę zasługują. Obawiam się, że dla tak małej rzeczy mogę utracić wszystko, na co dzielnością swego ramienia zasłużyłem. Poprawdzie jestem szlachcicem z domu znanego szeroce, possesjonatem, który ma prawo do 500 soldów[1] wynagrodzenia za szkody mi uczynione. Może się także zdarzyć, że mędrzec, spisując moją historję, wynajdzie w mojej rodowitości, że jestem piątym, albo szóstym kuzynem króla. Musisz bowiem wiedzieć Sanczo, że są dwa rodzaje rodów na świecie. Jedne biorą swój początek od książąt i królów, którzy jednak z biegiem czasu podupadli i dziś sprawiają wrażenie wywróconych piramid, drugie zaś od chudopachołków. Te ze stopnia na stopień się wznoszą, aż wreszcie karmazynowemi się stają. Cała tedy różność między niemi jest, iż jedne były, czem nie są, a drugie są, czem nie były. Skrzętne poszukiwania wykazać mogą, że ja pochodzę z rodu, którego początek był sławny i znakomity, co winno zadowolnić mego teścia-króla, a jeżeli go nie ukontentuje, księżniczka będzie mnie miłowała do tyla, że nie zważając na swego rodzica, uczyni mnie swoim małżonkiem i panem, choćbym i był synem woziwody. Słuszna tedy, że ją porwę i zawiodę tam, gdzie mi się będzie
- ↑ Niektórzy z hidalgów mieli prawo do 500 soldów wynagrodzenia, za krzywdy im wyrządzone. Klasa hidalgów, która mogła „devengar quinientos sueldos“ była wyższa od dwóch pozostałych.