Ta strona została przepisana.
nięcie Świętej Hermandady, niż o łańcuchy i stanięcie przed panią Dulcyneą z Toboso. Osioł, Rossynant, Don Kichot i Sanczo pozostali sami. Zamyślony osioł stał z opuszczonym łbem i strzygł od czasu do czasu uszami, mniemając widocznie, że burza kamieni, która nad nim szalała, jeszcze się nie uspokoiła. Rossynant leżał rozciągnięty obok swego pana, gdyż wywrócił się naskutek uderzenia głazem. Sanczo, prawie nagi, bał się bardzo Świętej Hermandady, Don Kichot zasię zmartwił się wielce, widząc, że tak źle obeszli się z nim ci, którym dużo dobra wyświadczył.