Albo miłości braknie rozeznania,
Albo nad wyraz okrutna jest ona,
Skoro za winy me i me zbłąkania
Takie katusze znoszę w głębi łona!
Amor jest bogiem, więc wnosić wypada,
Że nic nie ujdzie tutaj jego wzroku,
Z czyjego zatem tak cierpię wyroku,
Gdy bogom obca jest okrutna zdrada?
Rzeknij mi Philis... nie plam kłamstwem duszy,
Wiem wszak, że z dobra nigdy zło nie płynie,
Że z niebios piekło to do mnie nie schodzi.
Trzeba mi umrzeć wkrótce, wśród katuszy
Na dolegliwość o tajnej przyczynie
Skuteczny sposób chyba cud narodzi![1]
— Z tych rymów — rzekł Sanczo — nic dojść nie można i nić ta nie zaprowadzi nas do kłębka tak, jak i lis śladem swym do jamy.
— O jakim lisie mówisz? — zapytał Don Kichot.
— Zdaje mi się, panie, żeście wspomnieli o lisie?
— Czytałem tylko o Philis; jest to bezwątpienia imię damy, na którą się żali autor tego sonetu.
Na mą duszę, musi to być tęgi poeta, albo tez ja się na tem nie znam!
— Jakto? — zapytał Sanczo — znacie się więc, panie, także na składaniu rymów?— Hej, zapewne lepiej, niż ty rozumiesz jeszcze, a uznasz to sam dowodnie, gdy zaniesiesz pani Dulcynei z Toboso mój list, od góry do dołu wierszem napisany. Chciałbym, abyś wiedział, Sanczo, że większość rycerzy błędnych w dawnych czasach byli to poeci i wielcy grajkowie. Te dwie umiejętności, albo
- ↑ W komedji rycersko-pasterskiej „La casa de los celos“ (Dom zazdrości) Cervantesa sonet ten wypowiada nieszczęśliwy kochanek Angeliki, Rinaldo. Z tych pochwał kochanki śmieje się pasterz Corinto. W niniejszym sonecie Angelika zamieniła się na Fili.