Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/256

Ta strona została przepisana.

Jadąc tak w imaginacji swojej ponurzony, ujrzał nagle na szczycie góry, wznoszącej się naprzeciw niego, jakiegoś człeka, skaczącego ze skały na skałę i z krzaku na krzak, z dziwną zwinnością. Zdawało się, iż był cały nagi, z czarną, gęstą brodą i z roztarganemi włosami; na nogach nie miał pończoch ani trzewików. Uda tylko były okryte strzępami czerwonych i aksamitnych pludrów. świecił nagiem ciałem na wszystkie strony. Głowę miał odkrytą. Chociaż szybko przebiegł, Rycerz Posępnego Oblicza dostrzegł odrazu wszystkie szczegóły i usiłował go do ścignąć, aliści daremnie, gdyż nie pozwoliła na to słabość Rossynanta, który nie był stworzony na to, aby się uganiać po tak zdradliwych i niebezpiecznych miejscach. Biegał zawsze drobnym truchcikiem, jako bydlę o flegmatycznem przyrodzeniu Don Kichot wyobraził sobie, że ów człek musi być właścicielem poduszki i kuferka i postanowił odszukać go, choćby mu i rok W tych górach pozostawać przyszło.
Rozkazał Sanczy zsiąść z osła[1] i zabiec nieznajomemu drogę z jednej strony, podczas gdy on pojedzie stroną drugą. Przykładając tyle pilności i starania, niezawodnie znajdą tego człowieka, który tak szybko zniknął im z oczu.
— Nie mogę tego uczynić — odparł Sanczo — ponieważ gdy się tylko od Waszej Miłości oddalę, zaraz mnie strach obleci i ujrzę tysiąc koszmarów i urojeń. Niechaj to, co teraz mówię, służy za ostrzeżenie, abyście się, panie, nie odsuwali nigdy ode mnie, nawet i na pół kroku.

— Niech i tak będzie, cieszy mnie bowiem, ze czerpiesz siłę z mego męstwa; zapewniam cię, ze się na niem nie zawiedziesz, choćby cię i dusza w ciele zawiodła. Pójdź tedy za mną powoli, a oczy niech ci za latarnie służą; okrążymy górę i może znajdziemy tego człowieka, który, ani chybi, musi być panem znalezionych przez nas rzeczy. Sanczo odparł:

  1. Tak dosłownie jest w tekście krytycznym Rodrigueza Marin według którego tłumaczenie to dokonane zostało. Tekst ten przewyższa znacznie tekst pierwszego wydania, opublikowanego w Madrycie w roku 1605, staraniem Juana de la Cuesta. Nie podległo ono rewizji Cervantesa. Opowieść o kradzieży osła, którą Cervantes niewątpliwie napisał, weszła do drugiego i trzeciego wydania, które się pojawiły między 1605 a 1608 rokiem. Fragmenty te różnią się między sobą, jak to wykazuje Cortejón w swojem krytycznem wydaniu, porównując także wydanie lisbońskie (1605 r.) walenckie (1605 r.), medjolańskie (1610 r.), brukselskie (1607 1611 1662), antwerpskie i ostatnie Fitzmaurice-Kélly (1898 r.). Różnice warjantów pochodzą stąd, że nie mamy, niestety, autorskiego rękopisu Don Kichota.