Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/266

Ta strona została przepisana.

te małżeństwem się skończą. Równość urodzenia i majątku usuwała wszelkie przeszkody. Czas biegł, a miłość w sercach naszych rosła; wówczas ojciec Luscindy, przystojność mając na względzie, prosił mnie, abym zaprzestał bywać w jego domu, naśladując w tem rodzica Thisbe, tak opiewanej przez poetów[1]. Ta przeciwność dolała jeszcze oliwy do ognia i powiększyła nasz© miłosne upały. Aczkolwiek językowi nakazano milczenie, nie można jej było narzucić pióru, które, z większą niż języki swobodą, wynurzał kochance wszystko, co w głębi duszy zamknięte było. Nieraz obecność kogoś ukochanego tak konfunduje, że najśmielszy język milknie.
Wielkie nieba! Ileż listów do niej napisałem i ileż czułych odpowiedzi odebrałem! Ileż ułożyłem piosenek i wierszy miłosnych, w których dusza spowiadała się ze swych uczuć, malowała swe pragnienia płomienne, cieszyła się wspomnieniami i wolę swoją hartowała.
Widząc się już doprowadzony do ostateczności, gdy dusza moja trawiła się żądzą ujrzenia jej, postanowiłem natychmiast uczynić to, co mi się wydawało najbardziej stosowne, aby otrzymać upragnioną i dobrze zasłużoną nagrodę; jednem słowem, zwróciłem się do jej ojca, aby mi ją dał w prawe stadło małżeńskie. Odpowiedział mi z wielką dwornością i podziękował za honor, który mu czynię, przysparzając równie i sobie splendoru przez pokrewieństwo z nim; ponieważ jednak ojciec mój żyje, tedy do niego należy się z tem oświadczeniem zwrócić, gdyż jeśli jego wola temu przeciwna będzie, ani jawnie ani pokryjomu Luscinda żoną się moją nie stanie.
Podziękowałem mu za jego łaskawość i, znajdując, iż miał słuszną w tem wszystkiem przyczynę, nadmieniłem, że mój ojciec z pewnością się zgodzi, gdy mu zamysły moje wyjawię.

Nie tracąc chwili czasu, udałem się do ojca mego,

  1. Znana jest powszechnie historja miłości Pirania i Tisbe. Wola rodziców sprzeciwiała się ich związkowi. Nieszczęśliwi kochankowie mogli rozmawiać tylko przez otwór w murze, który rozdzielał domy ich rodziców. Z opowieści Owidjusza (Metam. IV 55 — 166) wielu poetów czerpało natchnienie, opiewając legendę tę do znudzenia. Szekspir czyni z niej parodję w „Śnie nocy letniej“.