Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/295

Ta strona została przepisana.
KAPITULUM XXVI
W KTÓRYM ZAWIERA SIĘ DALSZY CIĄG SUBTYLNOŚCI MIŁOSNYCH, PRZEZ ZAKOCHANEGO DON KICHOTA W SIERRA MORENA DOKONANYCH

Dziejopis, wracając do powieści o czynach Don Kichota, powiada, iż rycerz nasz, nagi od stóp do pasa, widząc, iż Sanczo odjechał, nie doczekawszy się innych dziwów, zaprzestał skakać i wywracać kozły, wdrapał się na szczyt wysokiej skały i zaczął się głowić nad tem, co mu niejednokrotnie na myśl przychodziło, a czego rozstrzygnąć nigdy nie mógł: co jest lepsze i bardziej stosowne: zali Rolanda w jego ekstraordynaryjnych szaleństwach naśladować, zali też Amadisa w jego melankoljach. Mówił do siebie na ten kształt:
— Jeżeli Roland był tak zacnym i dzielnym rycerzem, jak o tem powszechna fama głosi, to cóż za osobliwość w tem się znajduje, że go ranić nie można było, skoro go czary osłaniały? Jakże mu wróg mógł wsadzić w piętę wielką szpilkę, jeżeli nosił buty o sześciu żelaznych podeszwach? Jakoż fortele na nic się nie zdały wobec pana Bernarda de Carpio, który go zdybał i udusił w swoich ramionach w Roncesvalles[1].

Nie wchodząc teraz w materję jego dzielności, rozważmy jego szaleństwa, gdyż jest rzeczą nieomyl-

  1. W żadnym z pięćdziesięciu czterech „romances“, opiewających czyny Bernarda de Carpio, niema mowy o uduszeniu Rinalda. Ariosto (XXIII 85 — 87) mówi, że Mendricardo. walcząc z Orlandem, chciał go udusić.