ną, że utracił rozum, znalazłszy koło źródła znak niewierności Angeliki, która kilka razy splugawiła się z Medorem, paziem Agramonta[1], młodym Maurem, o kędzierzawych włosach, jak to później i pewien pasterz potwierdzili Jeżeli niewątpił o wiarołomstwie swej damy, wierę, niewielkiej rzeczy dokazał, zwarjowawszy. Jakże jednak mogę go w jego szaleństwach naśladować, gdy nie mam równej, jak on, przyczyny? O pani Dulcynei z Toboso poprzysiącbym mógł, że nigdy w swojem życiu nie widziała żadnego Maura, nawet na konterfekcie i że dziś jest równie czystą, jak wówczas, kiedy z łona matki na świat wyszła. Uczyniłbym jej jawną krzywdę, inaczej sądząc o niej i warjując na sposób zapamiętałego Rolanda. Z drugiej strony uważam, że Amadis z Galji, nie tracąc rozsądku i nie czyniąc szaleństw, przysporzył sobie sławy znakomitego kochanka. Według tego, co historja powiada, nie miał innej pobudki czynić tego, co wyrabiał, jak tylko tą, że się widział wzgardzony od swej damy, Oriony, która mu zabroniła pokazywać się w swojej obecności, wpókiby go sama nie przywołała.
Schronił się na Ubogą Skałę pospołu z jednym pustelnikiem i tam wylewał łez strugi, póki mu niebo nie przyszło w sukurs, podczas najcięższej rozterki. Jest to prawda bardzo oczywista; pocóż tedy mam się rozbierać z szatek i mścić się na tych drzewach, które mi nic nie zawiniły? Również nie mam potrzeby mącić przezroczej wody w strumieniach, które ugaszą moje pragnienie, gdy mi się pić będzie chciało. Niech żyje pamięć Amadisa i niech rycerz Don Kichot z Manczy, jak może najlepiej, w jego ślady wstępuje! Powiedzą o nim to, co o tamtych powiedzieli; chociaż wielkich zamysłów do końca nie doprowadził, przecie umarł z chęcią dokonania ich. Skoro nie jestem odepchnięty i wzgardą nakarmiony przez panią Dulcyneę z Toboso, całkiem mi wystar-
- ↑ Medor był paziem nie Agromante, lecz Dardinello (Orl. Fur. XVIII. 165).