Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/310

Ta strona została przepisana.

Tak więc już staję u kresu mych dróg
Ziemskich, i czuję dzień mej bliskiej śmierci,
Skoro już sercu obdartemu w ćwierci,
Nie jest litosna miłość ani Bóg.

Co do szczęśliwych zawiedzie mnie stron?
Zgon!
Co w radość zmieni tej miłości żałość?
Niestałość!
Jaki stosowny lek jest na męczeństwo?
Szaleństwo!

Więc lepiej rzucić przekleństwo,
Niż leczyć takie choroby,
Na które tylko sposoby
Ma śmierć, niestałość, szaleństwo.[1]

Piękność samotnego miejsca, głos i wielki kunszt śpiewaka sprawiły wiele zadziwienia i ukontentowania dwom słuchaczom, którzy, srogie milczenie zachowując, czekali, zali jeszcze czegoś nie usłyszą. Ale, gdy czas jakiś upłynął, postanowili wyjść z ukrycia i odszukać śpiewaka, co tak pięknym głosem nucił. Gdy już chcieli zamysł swój uskutecznić, ten sam głos ich wstrzymał. Tym razem dobiegł do ich uszu wiersz inny:

SONET

Święta przyjaźni, co, podniósłszy skrzydła,
Wzleciałaś w niebo ku szczęśliwym duszom,
Tym, co zostali tu, wystarczyć muszą
Jeno pozorów twych nędzne mamidła!

Na ziemski padół zsyłasz czasem znaki
Spokoju, co się kry je za zasłoną.
Wówczas blask pada w noc nieprzeniknioną,
Choć nasze czyny skutek bylejaki


  1. Ten rodzaj wiersza zwie się w metryce hiszpańskiej „ovillejo“, czyli „kłębkiem“. Składa się on z dwóch części: pierwszą stanowią trzy wiersze, z których każdy jest rymowany z wierszem krótszym, trzy lub pięcio zgłoskowym, (de pie quebrado), druga część zwie się „redondilla“. Jest to strofa, złożona z czterech ośmiozgłoskowców. Dwa środkowe rymują się z sobą, a pierwszy i czwarty z wierszami poprzedniemi, zamykając je niby klamrą. Przekład oddaje formę oryginału; przytaczam ostatnią strofę:

    Quién mejorara ml suerte?
    Muerte!
    Y el bien de amor quien le alcanza?
    Mudanza
    Y sus males quien lo cura
    Locura.
    De ese modo no es cordura
    querer curar la pasion,
    cuando los remedios son
    Muerte, mudanza y locura.

    Poprzedni tłumacz, Zakrzewski, doskonale utrafił w ton oryginału. Natomiast Podoski wyjechał na harc z ciężkim, pseudoklasycznym rynsztunkiem natchnienia.