Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/319

Ta strona została przepisana.

jaką uznaćbym był ją powinien, zaś ona mnie poznała różnego takoż. Któż jednak na świecie chełpić się może, że przeniknął do głębi chwiejną myśl i niestałych białogłów przyrodzenie? Niemasz takiego zaiste! Luscinda, ujrzawszy mnie, rzekła: — Jestem, Kardenio, w ślubną szatę przybrana. W przyległej komnacie czeka już na mnie zdradziecki Don Ferdynand i chciwy mój rodzic, pospołu z innymi świadkami, którzy będą przytomni raczej mojej śmierci, niż ślubowi. Nie smuć się, mój miły, ale staraj się być obecny przy dopełnieniu tej ofiary. Jeżeli słowa moje mieć nie będą dość mocy zabronienia przymusu, mam tu sztylet ukryty, który tego dokona, kładąc kres memu życiu i czyniąc jawną tę miłość, którą dla ciebie miałam i którą jeszcze ciągle żywię. Odpowiedziałem jej w pomieszaniu i z pośpiechem, obawiając się, że mi czasu nie stanie: — Niech twoje uczynki, pani, te słowa twoje usprawiedliwią. Jeżeli masz przy sobie puginał, dla ochrony swojej czci, to ja mam szpadę, aby cię nią bronić albo też, zabić, jeżeli los nawszem przeciwny nam się okaże. Nie wiem czy wszystkie moje słowa słyszała, gdyż usłyszałem że ją naglą, aby weszła do komnaty, gdzie przyszły mąż na nią czeka. Gdy Luscinda znikła, noc mego smutku jeszcze czarniejsza się uczyniła, zaszło słońce mojej radości, me oczy pozostały bez światła, rozum zaś bez rozeznania. Nie mogłem się ośmielić, aby wejść do domu Luscindy, lub też krokiem z tego miejsca postąpić. Acz, zważywszy, jak użyteczna mogła być moja przytomność w tym złym dla nas razie, przywołałem całą odwagę i wszedłem do domu. Znając dobrze wszystkie wejścia i wyjścia i korzystając z zamętu, który tam panował, ukryłem się w głębokości okna, zasłonionej obiciem, skąd niedostrzeżony od nikogo, mogłem widzieć wszystko, co się w komnacie działo. Któż zdoła wyrazić, jak mi serce biło, myśli, które mi hurmem przez głowę prze-