Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/324

Ta strona została przepisana.

na męża dla swojej córki, ona zasię, nim doszła do smutnej konieczności oddania swej ręki Don Ferdynandowi, mogła rzec snadnie, że już mnie ją była oddała. Wówczas jabym się był wdał we wszystko i pospołu z nią jakiś wybieg szczęśliwy dla nas znalazł. Zakonkludowałem wkońcu, że słaba miłość i umysł słaby, wielka chciwość i pragnienie wielkości kazały jej zapomnieć o słowach, któremi mnie okłamała i któremi ożywiała nadzieje moje i cne pragnienia.
Mając duszę wzburaoną, całą noc jechałem ciągle, aż o świtaniu przybyłem do pasma gór, po których, zdala od wszystkich ścieżek, czy dróg bitych, błąkałem się jeszcze przez trzy dni, aż wreszcie znalazłem się na łąkach, położonych nie wiedzieć na jakim stoku tych gór. Zapytałem pasterzy, gdzie jest miejsce najdziksze? Odparli mi, że tutaj. Udałem się więc tu zaraz, aby zakończyć moje smutne życie. Zaledwie wjechałem między opoki i te miejsca dzikie, muł mój padł ze zmordowania i głodu, albo też, jak mniemam, zdechł, chcąc się oswobodzić od brzemienia, które na sobie nosił. Zostałem się bez sił, tak zmordowany, że ledwie się mogłem na nogach utrzymać, wyczerpany z głodu, nie myśląc nawet szukać kogoś, coby mi mógł pomoc okazać.
Padłem na ziemię i leżałem, sam nie wiem jak długo, wreszcie wstałem, nie czując już głodu. Spostrzegłem w pobliżu kilku pasterzy, którzy zapewne byli tymi, co mi dodali ratunku, jakiegom potrzebował. To mi później powiedzieli, że mnie w nędznym stanie znaleźli, mówiącego tak od rzeczy, że sądzili, iż rozum straciłem. Sam potem uznałem, że go nie mam zupełnego każdego dnia, ale że jest tak popsowany i osłabły, iż popełniam tysiąc szaleństw, rozdzierając na sobie suknie, wrzeszcząc z wszystkich sił, wpośród tych skał, przeklinając swój los i przyzywając ciągle napróżno imię mojej drogiej Luscin-