Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/330

Ta strona została przepisana.

jest Wam dopomóc. Nijakiego memasz powodu abyście uciekać mieli. Nie są k’temu sposobne delikatne nóżki Wasze, zaś i my na tę ucieczkę, jako żywo, zgodzić się nie możem....
Dzieweczka, wielce zestrachana i zdumiona, nie odpowiedziała na to ani słowa. Zbliżyli się do niej, pleban, wziąwszy ją za rękę, ciągnął dalej: — Włosy twoje, moja panno, ujawniły nam to, co ukrywa odzienie. Dowód to pewny, że ważkie racje ktemu Was przywiodły, aby piękność swoją pod tak nikczemną ukryć szatką i zabłądzić na te pustacie, tak głuche, jak te oto, gdzie szczęsny trafem spotkać się z Wami dozwolił. Jeśli już nieszczęściu Waszemu zabieżyć niepodobna, to przynajmniej posłużymy. Wam radą, gdyż niema takiego zła na świecie ani bólu, coby dopóki życie w piersiach tleje, do tak rozpacznego nas przywodził kresu, że jużbyśmy i słuchać nie mogli czyichś rad a pocieszeń, dawanych ze szczerego serca cierpiącemu człekowi. Tak tedy, moja panno, albo li i mój panie, kim tam być wolicie, otrząśnijcie się z trwogi, naszym widokiem spowodowanej, i opowiedzcie nam o swych szczęśliwych, czy przeciwnych losach, tę niezachwianą żywiąc pewność, że znajdziecie w nas ludzi, którzy, wszyscy pospołu lub każdy z nich w pojedynkę, dopomogą Wam do dźwigania brzemienia trosk Waszych.
Gdy pleban tak przemawiał, przebrana dzieweczka trwała jakby w odurzeniu; patrzyła to na jednego, to na drugiego, nie poruszając wargami, jakby niemotą, zdjęta i podobna do młodego kmiotka, któremu nagle pokazano jakąś rzecz rzadką i nigdy przezeń niewidzianą. Wreszcie, gdy ksiądz ponownie się do niej przekonywującemi słowy powrócił, wydała ciężkie westchnienie i na tan kształt rzekła: — Jeśli gór tych dzikich odludność nie była zdolna mnie utaić, jeśli włosy moje, w nieładzie się rozsypawszy, językowi skłamać nie dozwoliły — tedy po