słaniając swe chude, umorusane oblicze, z wielką odważnością i głosem przymilnym, przemówił:
„Nie uchodźcie miłościwe panie, nie obawiajcie się, aby się wam tu jakaś ujma stać miała, nie jest to bowiem zgodne z prawili galanterji i zakonu rycerskiego, do którego mam zaszczyt należeć, aby komukolwiek uwłaczać, zwłaszcza zaś dziewicom tak dostojnym, o czem wnioskować można po samym już wdzięcznym pozorze“.
Dziewuchy wlepiły w niego oczy, chcąc dostrzec twarz, którą łatana przyłbica słoniła, lecz gdy usłyszały, że mianuje je dostojnemi dziewicami, co wcale nie było zgodne z ich pomiernym stanem, nie mogły się wstrzymać od śmiechu, tak iż wreszcie Don Kichot, pełen rankoru, rzekł do nich:
„Skromność i wstrzemięźliwość piękności przystoi; natomiast śmiech z błahego powodu zdradza tylko prostactwo i do głupoty się zbliża. Nie mówię Wam tego, Miłościwe Panie, aby Was urazić i na niełaskę Waszą zasłużyć, ponieważ jedynym moim zamiarem było pokorne służby Wam ofiarować“.
Styl ów, nigdy jeszcze przez nie nie słyszany, oraz dziwaczny pozór naszego rycerza, jeszcze większy śmiech w nich wzbudziły, a w nim gniew, i kat wie, jakiby obrót cała sprawa przybrała, gdyby w tej chwili nie ukazał się oberżysta, człek bardzo tłusty i wielce flegmatycznego przyrodzenia. Ujrzawszy tę cudacką postać, uzbrojoną w broń tak niezwykłą, jak dzida, tarcza i pancerz, nie poszedł za przykładem białogłów i ze śmiechem się nie zdradził. Tęgiego mu snąć napędził stracha cały ten rynsztunek, skoro postanowił obejść się z gościem z należnym szacunkiem i rzekł w te słowa:
— Mości rycerzu, jeśli Wasza Dostojność szuka przytułku, na niczem Wam w gościnie u mnie zbywać nie będzie, krom łóżka.
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/38
Ta strona została przepisana.