Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.1.djvu/49

Ta strona została przepisana.

gnął, komu ma być obligowany za tak wielkie fawory i komu ma oddać połowę sławy, którą dzielnością swego ramienia zdobędzie. Odparła mu z wielką uniżonością, że się nazywa Tolosa, że jest córką latacza skór z Toledo, który pracuje w małym kramiku Sanczy Bienaya, i że odtąd zawsze, gdziekolwiekby się tylko znalazła, będzie się poczytywała za jego oddaną i uniżoną sługę.
— Zaklinam cię, pani, na twój afekt ku mnie — zawołał Don Kichot, — dodawaj odtąd zawsze „don“ do początku nazwiska i zwij się donja Tolosa.
Dziewczyna przyrzekła mu uroczyście, że jego żądaniu zadość uczyni. Tymczasem druga młódka przypięła mu ostrogi. Don Kichot rozmawiał z nią podobnie, jak z pierwszą. Zapytawszy o nazwisko, dowiedział się, że się zwie Młynarka i że jest córką bardzo szanownego młynarza z Antequerra. Ją również zobligował Don Kichot, aby dodała „don“ do swego nazwiska i zwała się odtąd donja Młynarka, potem zaś obsypał ją podziękowaniami i przyrzeczeniami służb swoich[1].

Gdy więc cała ta niepraktykowana dotychczas ceremonja tak prędki obrót wzięła, Don Kichot w jednem okamgnieniu do stajni skoczył, aby co rychlej wsiąść na Rossynanta i wyruszyć w świat na poszukiwanie przygód. Okulbaczył „rumaka, i z siodła uściskał gospodarza, dziękując mu za łaskę, którą mu okazał, pasując go na rycerza; prawił przytem takie banialuki, że konia z rzędem temu, ktoby je powtórzyć umiał. Gospodarz, chcąc się go jaknajprędzej z oberży pozbyć, odpowiedział mu-równie kwieciście, chociaż nierównie krócej, i, nie żądając ani grosza zapłaty, z całego serca dał mu krzyżyk na drogę.

  1. Satyra na pychę hiszpańską, domagającą się używania don przed nazwiskiem. Quevedo w „La Vida del Buscón“ mówi: „Zostało mi do sprzedania tylko jeden don, ale jestem nieszczęśliwy, gdyż nie mogę znaleść nikogo, coby go potrzebował. Jeśli ktoś już nie ma „don“ na przodku nazwiska, ma go z tyłu, jak Donadon, Faccendon, Cardon, Brandon, Bordon, i tak dalej“ (I 12). W „Obras Satiricas y festivas“ (Prematicas y aranceles generales) mówi Quevedo: że aire (powietrze) nazywają już don-aire (wdzięk). Podobne motywy satyryczne porusza Velez de Guevara w „El diablo cojuelo“. (J. Cadolso „Cartas marruecas“).