przez trzy dni, my, rycerze błędni, prym tam dzierżyliśmy, nagrody odnosząc[1].
— Cierpliwości, drogi kumie — rzekł proboszcz — jeśli Bóg zechce, fortuna się odwróci. Kto dziś pod wozem, jutro może być na wozie. Teraz jeno miejcie na pieczy swoje zdrowie, gdyż, jak mi się zdaje, musicie być okrutnie zmęczony, jeśli już i ranion nie jesteście.
— Ranion nie jestem — odparł Don Kichot — a jeno dotkliwie porażony i obity — i ani w tem sporu trzymać będę. Ów przeklęty bękart Don Rolanda usadził się na mnie, tłukąc mnie po grzbiecie pniem dębowym, a wszystko to z brzydkiej zawiści, gdyż wie, że ja jeno jego chełpliwości na wstręcie stawam. Nie byłbym jednak Rinaldem z Montalbanu, gdybym, dźwignąwszy się z łożnicy; nie odpłacił mu z nawiązką, mimo wszelkich jego czarodziejskich sztuczek. A teraz dajcie mi się posilić, gdyż wcale to nie będzie od rzeczy, a myśl o zemście mnie już pozostawcie.
Spełnili jego życzenie i jeść mu dali; później sen go znów zmorzył, a oni zdumiewali się tak niesłychaemu szaleństwu. Tejże nocy gospodyni, zgarnąwszy wszystkie księgi, które na podwórzu leżały, spaliła je. Niektóre, warte tego, aby je na wieki w publicznych archiwach zachować, w ogień rzucone zostały. Nie płużyła im fortuna, a lenistwo examinatora zgubne się dla nich okazało. Sprawdziło się tedy przysłowie, że często dobrzy za złych cierpią!
Proboszcz i cyrulik uradzili, że najskuteczniejszem lekarstwem na chorobę przyjaciela będzie zamurować drzwi od bibljoteki, tak, aby ich odnaleźć nie mógł, kiedy się z łoża dźwignie. Sądzili, że, gdy przyczyna zniknie, skutki też bróździć przestaną. Jemu zaś rzekną, że czarnoksiężnik porwał książki, zniszczywszy komnatę i wszystko. Tak też i uczynili.
- ↑ Chodzi o nagrodę, jaką stanowiła bądź to więź laurowa, bądź też klejnoty. Była ona wręczana po turnieju dwóm rycerzom, z walczących ze sobą partyj. Rycerzów tych wybierali rycerze, damy i giermkowie, przyglądający się turniejowi. Rodriguez Marin cytuje „Ordenamiento del torneo“ Alfonsa XI, a Cejador y Frauca ustęp z Florindo (II, 14).