szlachetnej niewinności, której po córce swej spodziewać się mogli.
Wyrzekłszy te słowa, umilkła. Na jagodach jej zakwitł kraśny rumieniec, jakby na świadectwo tego wyrzutu i wstydu, co go na dnie duszy nosiła. Trzej mężowie, opowieści tej przytomni, byli równie zdumieni jej nieszczęściem, jak i pełni współczucia dla niej. Chocia pleban starał się jaknajśpieszniej ją pocieszyć i radą jej posłużyć, wyprzedził go Kardenio, który, chwytając dzieweczkę za rękę, zawołał: — A więc jesteście, nadobna panienko, piękną Dorotą, jedyną córką bogatego Klenarda? Dorota zdumiała się, usłyszawszy imię ojca swego i ujrzawszy nikczemną postać człeka, co te słowa wymówił
(jakeśmy to już powiedzieli, Kardenio bardzo nędznie był przyodziany), przeto doń rzekła: — Kim jesteście, mój przyjacielu, i skąd imię mego ojca znacie? Jeśli sobie dobrze przypominam, nie wymieniłam tego imienia przez cały ciąg opowieści o nieszczęściu mojem.
— Jam jest ów nieszczęsny Kardenio, któremu, jakeście sami rzekli, Luscinda dozgonną poprzysięgła wiarę, jam jest Kardenio, którego nikczemność człeka, co Was do obecnego przywiódł stanu, w takie wtrąciła obieże, że dziś widzicie mnie obszarpanym, nagim, zbytym wszelkiej ludzkiej pociechy i pomocy, a co gorsza i rozumu, jako że już władzę nad nim straciłem, nie licząc owych chwil rzadkich, gdy Bóg mi go z powrotem użycza. Jestem tym, piękna Doroto, co był przytomny, gdy mu Don Ferdynand krzywdę wyrządzał, jestem tym, który słyszał, jak Luscinda wyrzekła „tak“, godząc się zostać jego żoną. Nie miałem już potrzebnego męstwa czekać dłużej, aby dowiedzieć się, jaki skutek będzie miało jej omdlenie i ten list, na łonie znaleziony. Nie stało mi sił, bym mógł tyle nieszczęść odrazu przenieść, opuściłem tedy dom, zostawiając list i prosząc go
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/12
Ta strona została przepisana.