Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/126

Ta strona została przepisana.

stąpić nie mogła. W czasie tego zamieszania i szamotania się, zasłona, którą dama miała na obliczu, spadła na ziemię. Wówczas okazała się obecnym twarz niezrównanej piękności, chocia blada i z wielkiego przerażenia wyrazem. Białogłowa wodziła oczyma na wszystkie strony i z takim uporem a wysileniem starała się wzrokiem każdy kąt przeniknąć, iż zdała się osobą na umyśle pomieszaną. Owo dziwne zachowanie, którego przyczyna niewiadoma była, sprawiło, iż Dorota i wszyscy przytomni, patrzący na nią, wielkie współczucie dla niej poczuli. Kawaler trzymał ją w ramionach w ciasnem obłapaniu, a tak był zaprzątnięty pilnowaniem, że nie mógł podciągnąć maski, która mu się z oblicza zsunęła, aż wreszcie i całkiem opadła.
Dorota, trzymając tę damę za rękę, podniosła oczy i ujrzała, iż ten, co tak niebogę ściska, jest jej mężem, Don Ferdynandem. Zaledwie go poznała, gdy wydawszy z głębin serca swego przeraźliwy jęk, osunęła się w omdleniu i gdyby nie balwierz, który stał wpodle, niechybnieby na ziemię runęła. Pleban przybiegł spieszno, by odjąć zasłonę i wodą twarz jej orzeźwić. Skoro Don Ferdynand na nią spojrzał (on to był tym, co w uścisku białogłowę trzymał), śmiertelna bladość powlokła jego oblicze. Jednak nie puścił Luscindy, która była tą, co się starała wydrzeć z jego uścisku, poznawszy Kardenia po jego głosie lamentliwym. On również był ją poznał, bowiem usłyszał krzyk, który wydała Dorota, wpadając w omdlenie. Mniemając, że to jest jego Luscinda, wybiegł zatrwożony z komnaty i natknął się zaraz na Don Ferdynanda, który w objęciu Luscindę trzymał. Don Ferdynand w tem oka mgnieniu Kardenia rozpoznał. Wszyscy troje, Luscinda, Kardenio i Dorota trwali w milczeniu i pomieszaniu, prawie nie wiedząc, co się z nimi dzieje. Dorota patrzyła bez słowa na Don Ferdynanda, Don Ferdynand spoglądał w milczeniu na