których i sam Aleksander liczykrupąby się wydał. Zwoławszy nas wszystkich trzech pewnego dnia do swej komnaty, przemówił do nas temi słowy, które tutaj będę się starał powtórzyć.
— Moje dzieci, dosyć na tem, jeśli powiem, że jesteście mymi synami, a ja waszym ojcem, aby wam dać poznać, że was miłuję, takoż wystarczy, abyście poznali, że wam źle życzę, skoro zważycie na moją niezdatność do zachowania wam dziedzictwa i utrzymania na wodzy skłonności mojej. Teraz, chcąc wam dać dowód, że was jak ojciec kocham i że nie pragnę waszej zguby ani biedy, jakiej zwykle ojczymowie dla pasierbów swych pragną, rzeknę wam, że chcę z wami pospołu przywieść do skutku rzecz pewną, którą oddawna mam już w głowie, na źrałym ugruntowaną namyśle.
Jesteście już wszyscy w wieku obrania sobie stanu i wynalezienia takiego zawodu, który gdy już bardziej w lata pójdziecie, mógłby wam przynieść profit i ludzką cześć zjednać. Umyśliłem podzielić majętność moją na cztery równe części, każdemu z was dam jeden dział, jaki z trzech działów na niego przypadnie, czwarty dział sobie na wyżywienie ostawię, na resztę tych dni, które jeszcze na ziemi przeżyć mam. Gdy już będziecie mieli w posiadaniu części majętności, które wam tytułem dziedzictwa przynależą, pragnę, abyście poszli jedną z tych dróg, co je namieniam. Istnieje w naszej Hiszpanji pewne przysłowie, które ja słusznem być rozumiem, jako i słuszne są wszystkie przysłowia, krótkiemi sentencjami z długiej i gruntownej eksperjencji dobytemi będące. To, o którem wspomniałem, powiada: „Tron, kościół, morze — wybieraj nieboże“. Co się szczegółowiej na ten kształt wykłada, że jeśli ktoś chce się czegoś dobić i majętności sobie przysporzyć, musi albo sukienkę duchowną przywdziać, albo po morzu pływając, kupieckiem rzemiosłem się parać, albo też
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/157
Ta strona została przepisana.