i ujrzałem, że w jednem z tych małych przymkniętych okien ukazała się trzcina, na końcu której uwiązana była chustka. Ta trzcina tam i sam się poruszała, jakby chciała dać nam znać, abyśmy się zbliżyli i pochwycili ją. Patrzyliśmy pilnie; jeden z moich wspołeczników stanął podle trzciny, aby zobaczyć, czy ją opuszczą na ziemię, czyli też coś innego uczynią. Gdy ją chciałem uchwycić, natychmiast ją umknięto i znów trzcina na wszystkie strony w górze ruszać się poczęła, jakby ktoś głową kiwał na znak, że nie tego chciano. Gdy niewolnik odszedł, znów ją opuszczono i poruszać nią zaczęto, jak pierwej. Drugi z moich towarzyszów poszedł spróbować; toż samo uczyniono, co wprzód. Naostatek ruszył trzeci, ale przytrafiło mu się to, co i tamtym dwóm. Ujrzawszy to, chciałem i ja szczęścia spróbować. Skoro tylko obok trzciny stanąłem, spadła ona na podwórze, tuż do nóg moich. Podbiegłem zaraz, aby chustkę odwiązać, na której znajdował się supeł. Znalazłem w niem dziesięć zianis, złotych monet niskiej próby, które między Maurami w obiegu są, a każda z nich warta dziesięć naszych reali. Że to odkrycie wielce mnie uradowało — i mówić wcale nie trza — radość moja była równa memu zdumieniu, zwłaszcza gdy jąłem roztrząsać, skąd pochodzi ten dar, tylko dla mnie przeznaczony, jak to można było dowodnie wnosić z tego, że nie chciano opuścić trzciny, zanim ja nie przybiegłem. Wziąłem pieniądze, co tak w porę przyszły, złamałem trzcinę, wróciłem na taras i spojrzawszy w okno, ujrzałem rękę bieluchną, co z wielkim pośpiechem zamykała kratę. Z tego poznaliśmy, że jakaś białogłowa dom ten zamieszkująca, dar ten nam zesłała. Na znak naszej wdzięczności podziękowaliśmy ukłonem na modłę turecką, głowę i ciało nisko ku ziemi schylając i ramiona na piersiach krzyżując. Po małej chwili ukazał się w oknie mały krzyż, z trzciny sporządzony
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/172
Ta strona została przepisana.