Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/184

Ta strona została przepisana.

według mego ułożenia ma ją na ziemię chrześcijańską odwieść, jednak zdybać jej nie mógł, gdyż Maurytanki nie dają się nigdy oglądać Maurom ani Turczynom, chyba, że im mężowie albo ojcowie twarz odsłaniać i ukazywać się każą. Pozwalają natomiast zbliżać się do siebie chrześcijanom-niewolnikom i przestają z nimi w większej niż trzeba poufałości.[1] Nie byłbym wcale rad, gdyby renegat był z Zoraidą rozmawiał, gdyż mogłaby się była zrazić, że sprawa jej poruczona jest zaprzańcowi. Bóg, inaczej zrządziwszy, nie dozwolił, aby spełniło się pragnienie, jakie poturczeniec żywił. Ow uznawszy, że mu łatwo było jeździć do Sargelu tam i z powrotem i zarzucać kotwicę wszędzie, gdzie mu się tylko podobało, z tej przyczyny, że jego towarzysz, Tagarin, woli jego całkiem podlegał, rzekł mi (a okup mój był już zapłacony, tak iż należało jeszcze tylko znaleść kilku chrześcijan do robienia wiosłami), abym rozejrzał się spieszno za tymi, których prócz okupionych chcę ze sobą w drogę zabrać i umówił ich na przyszły piątek, czyli na dzień wyjazdu naszego. Widząc jak rzeczy stoją, namówiłem dwunastu Hiszpanów, ludzi do wiosła dzielnych, którzy bez żadnych zatrudnień z miasta wolno wyjść mogli.

Nie było zbyt łatwo tylu ich znaleść w tym czasie i okoliczności, gdy akurat dwadzieścia statków korsarskich na morze wyszło, zabierając na pokładach prawie wszystkich zawołanych wioślarzy. I tych dwunastu byłbym nie znalazł, gdyby ich pan był na tę wyprawę wyruszył; szczęściem dla mnie pozostał w domu, by rychtować statek, który miał na warsztacie w arsenale. Żadnej tajności im nie odkrywając, rzekłem im jeno, aby w przyszły piątek pod wieczór wyszli z miasta, nieznacznie po jednemu, i udali się do ogrodu Hadji Morato i tam na moje przybycie oczekiwali. Każdego oddzielnie uwiadomiłem nakazując, aby, jeśli jakich chrześcijan spotka

  1. W „Los banios de Argel“ Don Ferdynand dziwi się tej poufałości, z jaką Maurowie odnoszą się do chrześcijan-niewolników. żona dowódcy Algieru, Cauroli, odpowiada mu, że płynie to z dumy rasowej, która ich czyni pewnymi siebie:
    „No hay mora que aca se abaje — a hacer a algun moro ultraje — con el que no es de su ley — aunque supiese que un rey — se encubria en ese traje. — Por eso nos dan licencia — de hablar con nuestros cautivos. (Jornada H).