mojej nie przymusili, gdyż jeślibym nawet nie chciała z nimi w drogę wyruszyć, jeno w domu pozostać, nie możliweby to było; dusza i serce nagliły mnie, bym to dzieło do skutku przywiodła. Zda mi się ono równie dobre, jak tobie, ojcze kochany, złe i bezecne. Mówiła to wówczas, gdy rodzic jej nie słuchał, gdyż jużeśmy go z oczu stracili. Pocieszywszy Zoraidę, całą baczność na podróż naszą obróciliśmy. Pomyślny wiatr tak ją ułatwiał, że już za pewne to mieliśmy, iż nazajutrz rano do brzegów hiszpańskich dobijemy. Ale jakoże fortuna nigdy nie daje samego dobra bez przydatku zła, które szczęście zakłóca i mąci, tedy też smutny traf albo i przekleństwo tego Maura, na głowę córki rzucone, (przekleństw takich zawsze się trza obawiać, choćby od najgorszych ojców pochodziły) sprawiły, że gdyśmy się o drugiej czy trzeciej nad ranem na głębokiem morzu znajdowali, płynąc pod pełnemi żaglami i z wiosłami ku górze wzniesionemi, jakoże wiatr pomyślny oszczędzał nam pracy ich używania, ujrzeliśmy nagle w świetle księżyca, który jasno świecił, bardzo blisko nas wielki statek z opuszczonemi żaglami i ze sterem, zwróconym ku wiatrowi. Zbliżył się do nas tak, że musieliśmy żagle opuścić, aby się z nim nie zderzyć; statek również ster swój zastanowił, aby dać nam wolne przejście. Z pokładu zaczęto pytać kim jesteśmy, skąd i dokąd jedziemy? Ponieważ zwracali się do nas po francusku, renegat rzekł:
— Niechaj nikt nie waży się odpowiadać, gdyż ani chybi są to korsarze francuscy, którzy nikogo nie szczędzą.
— Będąc przestrzeżeni nie odpowiedzieliśmy ni słowa i popłynęliśmy dalej tak, iż barka znalazła się już pod wiatrem. Nagle wystrzelili do nas dwa razy z armat (jak się zdaje były to kule[1] łańcuchami powiązane); jeden z pocisków złamał nam maszt napół i wraz z całym żaglem do morza zniósł, druga
- ↑ Kula łańcuchowa — czyli pocisk, składający się z dwóch półkul, powiązanych łańcuchem.