na obrazach widnieją oblicza podobne do oblicza Lela Marien. Rzekłem, że to były jej wyobrażenia. Poturczeniec wytłumaczył jej jak mógł, co one oznaczają, przydając, że je uwielbiać i czcić trzeba, jakby każde z nich było ową Lela Marien, która do niej przemawiała. Zoraida, mając z przyrodzenia rozum bystry, pojęła odrazu, cośmy jej o obrazach świętych powiedzieli. Później wyznaczono nam gospody i do różnych domów zaprowadzono; Zoraidę, mnie i poturczeńca chrześcijanin, który z nami przybył, odwiódł do domu swoich rodziców, którzy byli ludźmi znacznymi i opływającymi w dobra fortuny. Przyjęli nas z taką serdecznością, jakby własnego syna witali.
Zabawiliśmy w Velez sześć dni, zaś po upływie tego czasu poturczeniec, zasięgnąwszy języka co mu uczynić należy,[1] udał się do Grenady, aby przez pośrednictwo Inkwizycji powrócić na święte łono Kościoła. Inni uwolnieni chrześcijanie obrócili się tam, gdzie im się najlepiej zdało. Zoraida i ja pozostaliśmy we dwoje, mając te małą sumę pieniędzy, której nam udzielił ów Francuz. Za pieniądze te kupiłem muła i siodło, na którem teraz Zoraida jeździ. (Do tych pór jestem jej ojcem raczej i giermkiem, niż mężem). Wyruszyliśmy w drogę aby dowiedzieć się, czy mój ojciec żyje i czy któremuś z moich braci nie poszczęściło się lepiej niźli mnie, aczkolwiek mniemam, że niebo, zsyłając mi na towarzyszkę Zoraidę, nie mogło mnie większą pomyślnością obdarzyć. Cierpliwość, z jaką Zoraida znosiła trudy i niewygody, które ubóstwo za sobą pociąga i radość, jaką odczuwa z tego, że jest chrześcijanką są tak wielkie, że się jej cnotom zdumiewam i gotów jej jestem przez całe życie służyć. Jednak szczęście niepomierne, płynące z tego, że należę do niej a ona do mnie, pomniejsza i truje myśl i niepewność, czy w kraju moim znajdę jakiś zakąt spokojny dla wyżywienia jej i siebie.
- ↑ Rodriguez Marin w dokumentach Inkwizycji toledańskiej, przechowywanych w Archiwum Historyczno-Narodowym odkrył, że każdy renegat, który postawił nogę na gruncie hiszpańskim, musiał stanąć zaraz przed Trybunałem świętego Oficjum, jeżeli nie chciał być posądzony o herezję. Renegaci wykazywali świadectwami i dokumentami, że oddawna pragnieniem ich było powrócić na łono Kościoła katolickiego, a później odbywali naznaczoną im pokutę.