Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/233

Ta strona została przepisana.

nawiać, jak tylko nie to, abyście powracali? I być inaczej nie może!
Mulnik, obok którego Don Ludwik spoczywał, usłyszał ten cały dyskurs. Podniósł się przeto i doniósł Don Ferdynandowi, Kardeniowi i innym, którzy już byli ubrani, o tem, co zaszło, mówiąc, że do tego otroka zwracają się przez „don“ i że gwałtem chcą go do domu rodzicielskiego zabrać, chocia młodzieniaszek temu się opiera. Ta opowieść pospołu z tem, co słyszeli już byli o pięknym głosie, którym go niebo obdarzyło, napełniła ich pragnieniem dowiedzenia się, kim onby był, a takoż okazania mu pomocy w przypadku, gdyby mu jakiś gwałt zadać chciano. W tej myśli udali się wszyscy tam, gdzie otrok sprzeczał się ze służącym. W tym czasie Dorota, wraz ze srodze pomieszaną Klarą wyszły z izby. Dorota, odwoławszy na stronę Kardenia, opowiedziała mu pokrótce historję śpiewaka i donny Klary, Kardenio zaś nawzajem nadmienił, co zaszło po przybyciu sług ojca Don Ludwika, na poszukiwania wysłanych. Aczkolwiek Kardenio cichym głosem mówił tak, aby Klara nie dosłyszała, jednakoż uniknąć tegoż nie zdołał. Młódka tak się temi słowy wzruszyła i przeraziła, że niechybnieby na ziemię zemdlona upadła, gdyby Dorota jej nie podtrzymała. Kardenio rzekł do Doroty, aby do izby wróciły, gdyż on tymczasem wszystko uładzić się postara. Białogłowy rady tej się posłuchały.
Czterej jezdni, szukający Don Ludwika, otoczyli go teraz w oberży i namawiali, aby, nie zwlekając, powrócił do domu i pocieszył ojca swego. Don Ludwik odpowiedział, że żadną miarą tego uczynić nie może, dopóki nie zakończy jednej czynności, od której zawisły jego życie, honor i dusza. Wysłańcy schwycili go wówczas, oznajmiając, że bez niego nie powrócą i że, czy chce, czy nie chce, uprowadzą go gwałtem.