Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/260

Ta strona została przepisana.

go ojca wstępować będą. A stanie się to wówczas, gdy bóg, prześladujący nimfę strachliwą, w swym przyrodzonym pędzie, dwa razy obieży gwieździste Zodjaku znaki. Ty zaś, najpoczciwszy i najwierniejszy ze wszystkich giermków, którzy kiedykolwiek szpadę przy boku nosili, brodę mieli na podbródku, a węch w nozdrzach, nie strachaj się i nie smuć, widząc, że ci z przed oczu porywają kwiat rycerstwa błędnego. Niebawnie, jeśli się to tylko Stwórcy Najwyższemu podoba, ujrzysz się wyniesiony na tak wysoki stopień, że sam siebie nie poznasz, chocia uznasz, że pan twój ni kęska obietnicom swoim nie uchybił. Upewniam cię, imieniem roztropnej magini, Szalbieronki,[1] że ci żołd twój, co do joty, wypłacony zostanie. Teraz wstępuj w tropy dzielnego, zaczarowanego rycerza, bowiem trzeba, abyś go nie odstępował, aż do miejsca, gdzie się obaj zatrzymacie. A że mi nie wolno więcej mówić, tedy ostawaj z Bogiem, jak zaś wracam tam, gdzie mi jest wiadomo.
Przy końcu swojej wyroczni golibroda dobył tęgiego głosu, a później zniżył go tak pieszczenie, że wszyscy, krotochwili owej świadomi, prawie uwierzyli, iż szczerą prawdę słyszą.
Don Kichot wielką z tego wieszczenia odniósł pociechę, gdyż wnet jej treść odgadł, zrozumiawszy, że wkrótce świętym węzłem małżeńskim połączy się z ukochaną swoją Dulcyneą z Toboso, z płodnego łona której wyjdą na świat jego synaczkowie, lwięta, na wieczną chwałę rodzinnej Manczy. We wszystko to niezłomnie i niezachwianie wierząc, podniósł głos, westchnął serdecznie i rzekł:

— O ty, ktokolwiek jesteś, co mi tak słuszne czynisz prognostyki, błagam cię, poproś odemnie mądrego czarnoksiężnika, który sprawy moje ma na pieczy, aby mi sczeznąć nie pozwolił w tej niewoli, póki nie doznam pomyślnego skutku najmilszych, teraz mi czynionych, przyrzeczeń. Jeśli się to uiści, mi-

  1. W oryginale słowo, stworzone przez balwierza: „Mentironiana“ od słowa „mentira“ — kłamstwo.