pek. Dowiodę mu tego moim mieczem, potykając się z nim, gdzie tylko będzie chciał.
Rzekłszy to, utwierdził się na siodle, stopy wparł w strzemiona i zapuścił przyłbicę (miedniczka balwierska, którą mienił hełmem Mambrina, wisiała u tylnego łęku siodła, czekając na naprawę, gdyż galernicy ciężko ją byli uszkodzili).
Dorota, skromna i bardzo z przyrodzenia swego bystra, poznawszy już szaleństwo Don Kichota, z którego wszyscy, krom Sanczo Pansy, sobie dworowali, nie chciała w tyle pozostać, widząc zaś rycerza gniewem zapalonego, rzekła: — Pomnij Mości Panie rycerzu na daną mi obietnicę. Nie lza ci wszak wdawać się w żadną inną przygodę, choćby nie wiem i jak nagląca była. Uspokój się, Wasza Miłość, gdyż jeśliby Pan licencjat wiedział, że galernicy uwolnieni zostali dzięki twemu niezwyciężonemu ramieniu, toby trzy razy sobie usta zasznurował i trzy razy w język się ugryzł, nimby powiedział choćby jedno słowo, któreby się Wam nie podobać mogło.
— Przysięgam — odparł pleban — wolejbym sobie był wąsy wyrwał!
— Zamilczę, Wasza Dostojność — rzekł Don Kichot — powściągnę ten gniew słuszny, co już mi się w duszy burzyć zaczynał, i stanę się spokojny i hamowny, aż do czasu, gdy nie uczynię zadość temu, com Wam, pani, przyobiecał. Acz, wzamian za prawe intencje moje, proszę, abyście mi powiedzieć raczyli, jaka jest Waszego strapienia przyczyna i ilu jest tych ludzi, na których mam wywrzeć słuszną, sprawiedliwą i przyrzeczoną Wam zemstę.
— Uczynię to chętnie — odparła Dorota, — ale obawiam się naprzykrzać Wam, opowiadaniem smutków mych i nieszczęść.
— Nie przysporzy mi to nudy, zaręczam, księżniczko — rzekł Don Kichot.
— Skoro tak, tedy słuchajcie!
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/28
Ta strona została przepisana.