Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/281

Ta strona została przepisana.

Gdyby zasię tej samej, czy też innej osobie powierzono trud badania ksiąg rycerskich, od nowa składanych, ani chybi, że niektóre z nich do tej doskonałościby się wzniosły, o której Wasza Miłość mówił. Język nasz zbogaciłby się szacownym skarbem wymowy, zaś stare księgi zostałyby zaćmione światłem nowych, które ukazywałyby się na świecie dla godziwej rozrywki, nie tylko próżniaków, ale i ludzi wielce pracą zajętych. Nie jest to możliwe, aby łuk był zawżdy napięty i aby słabej naturze człowieczej odmawiać miano cnej i dozwolonej rozrywki.
Kanonik i pleban w swym dyskursie właśnie do tego miejsca doszli, gdy balwierz, przyspieszywszy kroku, zbliżył się do nich i rzekł do plebana:
— To miejsce, panie licencjacie, ze wszechmiar nadaje się na to, o czem mówiłem. Gdy będziemy zażywali wczasu, woły znajdą tutaj świeżą i obfitą paszę.
— I mnie takoż się zdawa — odparł pleban i zapytał zaraz kanonika, co uczynić zamierza. Kanonik, zachwycony widokiem pięknej doliny, rozciągającej się przed oczami, rzekł, że pozostanie z nimi. Chcąc się nacieszyć tym widokiem i rozmową z księdzem, a takoż dowiedzieć się o dziełach Don Kichota, rozkazał swoim służebnym udać się do pobliskiej oberży i przynieść poddostatkiem strawy dla wszystkich. Postanowił bowiem zażyć południowego wczasu w tem miejscu. Jeden ze sług odparł, że muł juczny z żywnością winien się już znajdować w oberży. Żywności tej dla wszystkich wystarczy tak, iż w oberży należy zakupić tylko owsa dla bydląt.
— Skoro tak jest — rzecze kanonik — niechajże bydlęta do oberży odprowadzą, tu zaś przyślą tylko muła jucznego. — Gdy tak rozprawiano, Sanczo, widząc, że będzie mógł mówić swobodnie ze swoim panem, bez tego, aby mu przeszkadzać miała przytomność plebana i balwierza, względem którego niejakie po-