ją się i pływają, to tu, to tam niezliczone węże, jaszczury, żmije i inne gadziny obrzydliwe a jadowite. Nagle ze środka tego jeziora dobywa się głos lamentliwy, który woła:
— O rycerzu, ktokolwiek jesteś, co patrzysz teraz na to jezioro straszliwe, jeśli chcesz zdobyć skarb nieoszacowany, co się pod tym czarnym utaja odmętem, pokaż dzielność swego nieustraszonego serca i wskocz w ten mroczny i gorejący nurt. Jeśli tak nie uczynisz, nie będziesz godzien oglądać nieporównanych cudowności, które w sobie zawiera siedem pałaców siedmiu wróżek, znajdujących się na dnie tych ciemnomętnych otchłani.
Rycerz, zaledwie tego głosu straszliwego wysłuchał, już na nic nie bacząc, nie zważając na niebezpieczeństwa, na jakie się wystawia, nie zbywając się nawet ciężaru swej zbroicy, rzuca się w zapędzie w to ogniste jezioro, poleciwszy się wprzód Bogu i swojej damie. I w chwili, gdy nie wie, co się z nim stać ma, widzi się nagle pośrodku łąk kwiecistych, z któremi pola Elizejskie wcale w paragon wchodzić nie mogą. Zdawa mu się, że niebo jest bardziej przezroczyste i że słońce piękniej nad zwyczaj jaśnieje.
Podaje mu się na widok miły gaj, złożony z tak zielonych i bogatych w listowie drzew, że ta zieleń niezwykłą go rozkoszą napawa, podczas gdy słodki śpiew niezliczonych ptasząt, różnobarwnemi pióry przystrojonych i przelatujących z jednej gałązki na drugą, uszy łechce przyjemnie. Tu odkrywa strumyczek, którego świeże wody, zdające się być z przezroczych kryształów, płyną wśród ławic szczerozłotego piasku i kamyczków, mających pozór złota i subtylnych perełek, tam znów widzi fontannę z pstrego jaspisu i gładkiego marmuru cudnie utworzoną, albo i inną, mniej wymyślnym wzniesioną sposobem, gdzie maluchne muszelki ślimaczków, pospołu z białemi i żółtemi domkami mięczaków, w miłem
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/295
Ta strona została przepisana.