leżą pomieszaniu, zaś kawałeczki lśniących kryształków i szmaragdów składają się na obraz tak piękny i tak różnolity, że sztuka, co naturę naśladuje, tu zda się nad nią przodek odnosić.
Wtem, niespodzianie, ukazuje mu się warowny zamek, czy też alcazar wspaniały, którego mury są z kutego złota, blanki z djamentów, bramy i drzwi z hyjacyntów, słowem tak wspaniałej budowy, że chocia jego budulec z samych pereł, djamentów, karbunkułów, rubinów i szmaragdów się składał, przecie jego robota jeszcze większego jest szacunku. Cóż mógłby obaczyć jeszcze po tem wszystkiem, jeśli nie to, że z drzwi zamku wychodzi całe mnóstwo najśliczniejszej urody panien? Gdybym chciał opisywać ich szacowne i piękne szaty tym kształtem, jak to historje czynią, nigdybym chyba nie skończył. Panienka pierwszą wśród tych bogiń piękności być się zdająca, chwyta za rękę zuchwałego rycerza, który był się rzucił w jezioro, ukropem wrzące, i, nie mówiąc mu ani słowa, do wspaniałego pałacu, czy alcazaru, go wiedzie. Tam każe mu zdjąć szaty tak, iż wkrótce jest nagi, jak wówczas, kiedy go matka na świat wydawała, wykąpać go w pachnącej wodzie, namaścić mu ciało olejkami wybornemi i balsamami i ubrać w koszulę z najprzedniejszego płótna, wykadzoną różnemi pachnidłami. Jedna z dworek zarzuca mu na ramiona płaszcz, który wart więcej, niż dobre miasto. Cóż milszego jak słuchać, że po tem wszystkiem prowadzą go do innej komnaty, gdzie widzi sprzęty przecudne i stoły, tak wspaniale zastawione, że zadziwiony i oczarowany zostaje. Cóż rzec, widząc jak sobie ręce myje wodą, pachnącą ambrą i różanemi olejkami, i jak siada za stołem na krześle ze słoniowej kości, podczas gdy wszystkie te dzieweczki usługują mu, srogie zachowując milczenie. Kto potrafi wyrazić różność i wymyślność potraw, tak subtylnie przyrządzonych, że i sam apetyt nie
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/296
Ta strona została przepisana.