Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/319

Ta strona została przepisana.

Wiem ci ja o tem dobrze z własnej eksperjencji, bowiem raz podrzucano mnie na derze, drugi raz zasię omłócono pałkami. Tem nie mniej piękną jest rzeczą oczekiwać na przygody, myszkując po lasach, przeprawiając się przez góry, wspinając się na skaliste szczyty, odwiedzając zamki i popasając w zajazdach (i to, powiem ci w zaufaniu, bez uiszczenia choćby grosza zapłaty).
Gdy Sanczo Pansa i jego żona, Janina Pansa, tak wdzięcznym się zabawiali dyskursem, ochmistrzyni i siostrzenica przyjmowały tymczasem Don Kichota. Rozebrały go i położyły do starożytnej łożnicy. Rycerz nasz spoglądał na nie zukosa, nie mogąc rozeznać, gdzie się znajduje. Pleban polecił siostrzenicy, aby najtroskliwsze miała o swego wuja staranie i pospołu z ochmistrzynią baczny dawała pozór, by im znów z domu nie uciekł. Opowiedział im, ile trzeba było zachodów i trudów, aby Don Kichota do domu przywieść. Wówczas obie białogłowy od nowa zawodzić jęły, przeklinać księgi rycerskie i prosić Boga, by w abissy piekielne strącił autorów tych kłamstw i dziwactw. Turbowały się i martwiły, że wuj i pan, ledwie trochę zdrowia odzyszcze, znów ich porzuci. Jakoż tak się i stać w samej rzeczy miało.[1]

Autor tej historji, chocia nie szczędził trudu i pilności, chcąc się dowiedzieć o wielkich czynach, których Don Kichot dokonał, po raz trzeci w świat wyruszywszy, przecie nie mógł wpaść na ślad jakichś wiernych zapisek. Jedynie wieść, w pamięci mieszkańców Manczy przechowana, głosi, że Don Kichot, opuściwszy po raz trzeci swój dom, udał się do Saragossy, gdzie wziął udział w sławnych turniejach, w tem mieście odprawianych, i gdzie go spotkały rzeczy, godne jego wielkiej dzielności i szlachetnego umysłu. Nic także uznać nie było można o kresie ziemskich dni i o śmierci jego. Autorowi nie udało dowiedzieć się, czy przychylna fortuna zetknę-

  1. Ze sposobu, w jaki kończy się część pierwsza „Don Kichota“, widać, że Cervantes nie wiedział jeszcze, czy napisze część drugą. Możeby się tak i nie stało, gdyby nie plagjat Avellanedy. W każdym razie epitafia Akademików z Argomasilla nie są tu na swojem miejscu.