Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/44

Ta strona została przepisana.

no posłany, stawił się przed nią? Odparła mi, że był i że to człek wcale zacny. Wspomniałem także o galernikach; aliści rzekła, że żadnego dotychczas nie widziała.
— Wszystko dobrze dotąd — rzekł Don Kichot — ale rzeknij mi, jaki to pierścień dała ci przy pożegnaniu za dobre nowiny, coś jej przywiózł? Jest to starożytny obyczaj, w powszechnem zachowaniu wśród błędnych rycerzy i ich dam będący, dawać giermkom, karłom i dworkom, noszącym wieści od dam do rycerzy i od rycerzy do dam, zacny klejnot w podarunku, na znak wdzięczności za dobrze sprawione poselstwa.
— Mniemam, że tak być mogło i za dobry obyczaj to kładę, ale ta moda za dawnych czasów widać być musiała. Teraz zwykli przestawać na kawale chleba i sera; tylko tyle dała mi pani Dulcynea przez mur podwórka, gdym się z nią żegnał. Muszę przydać, że ser w dodatku był owczy.
— Pani Dulcynea — rzekł Don Kichot — hojna jest niezwykle, a jeśli nie dała ci złotego pierścienia, to jeno dlatego, że go na ten czas przy sobie nie miała. Nic straconego wszelako! Baranek dobry jest i po Wielkanocy. Zobaczę się z nią i wszystko będzie naprawione. Czy wiesz jednak, co mnie zdumiewa, Sanczo? Zdaje mi się, żeś po powietrzu odleciał i przyleciał; zaledwie trzy dni strawiłeś na drogę tam i zpowrotem, chocia do Toboso jest przecie trzydzieści mil dobrych. To mi wierzyć pozwala, iż mądry czarnoksiężnik, o sprawy moje wielce dbały, i mój szczery przyjaciel (muszę wszak, ani chybi, mieć takiego opiekuna, gdyż inaczej nie mógłbym być znamienitym rycerzem błędnym) pomógł ci do tej jazdy, acz i żeś tego nie spostrzegł. Wśród tych mędrców nie jeden taki się znajduje, co to porywa rycerza błędnego, śpiącego w swej łożnicy tak, iż rycerz ów niewiadomym zgoła sposobem nazajutrz rano o ty-