Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/55

Ta strona została przepisana.

lektury. Mam wśród innych szpargałów dwie czy trzy podobne książki, które, wierę, prawdziwie mnie i innych odrodziły. Podczas żniw przychodzi tu w święta wielu żeńców, wśród których znajdzie się zawsze taki, co czytać umie i za te księgi się bierze. W kilkadziesiąt osób zasiadamy wokół niego i słuchamy z takiem ukontentowaniem, że aż młodsi się czujemy i o siwych zapominamy włosach. Ja przynajmniej, gdy słyszę o tych straszliwych razach i ciosach, które rycerze błędni zadają, mam nieposkromioną chęć iść za ich przykładem i chciałbym słuchać i słuchać o nich dniem i nocą i nic już nie robić innego.
— A owóż i jabym chciała, aby tak było — dodała oberżystka — gdyż mam w domu chwilę wolnego czasu wówczas dopiero, gdy ty przysłuchujesz się czytaniu; będąc tem zabawny, o łajaniu i krzyczeniu zapominasz.
— To prawda — rzekła Maritornes — i ja również, na mą duszę, przepadam za temi pięknemi powiastkami, zwłaszcza, gdy słyszę o damie serca, którą pod pomarańczowymi drzewami rycerz w uścisku trzyma i o starej ochmistrzyni, co to stoi na czatach, pełna zawiści i cała drżąca ze strachu. Delicje są to i specjały prawdziwe!
— A wam, panienko, jak się wydaje? — rzekł pleban, obracając mowę do córki oberżysty.
— Prawdziwie, księże plebanie, nie wiem co odpowiedzieć. Pospołu z innymi się przysłuchuję i aczkolwiek nie rozumiem, wielką z tego przyjemność odnoszę. Nie bawią mnie te sztychy i razy, które mój ojciec tak wysławia; miłe mi są tylko skargi i żale, dobywające się z piersi rycerzy, gdy ci od dam swych żyją w oddaleniu; nieraz do płaczu przywodzi mnie litość, którą dla nich czuję.
— Ukoiłabyś przeto ich piękna panno — rzekła Dorota — gdyby z twego płakali powodu?