przeciął na dwoje pięciu olbrzymów, jakby to były strączki bobu.
Innym znów razem rzucił się sam jeden na wielką i potężną armję, z miljona i sześciu kroć stu tysięcy żołnierzy, uzbrojonych od stóp do głów, złożoną, i rozproszył ją tak, jakby to stado owiec było. A cóż mówić dopiero o dzielnym Don Cirongiliu z Tracji, który wielkim męstwem i dzielnością się odznaczał, jak o tem można się przekonać w księdze, która mówi, iż płynąc raz po pewnej rzece, ujrzał wynurzającego się z niej ognistego smoka; ujrzawszy go, rzucił się na niego, skoczył okrakiem na łuskowaty grzbiet i ścisnął monstrum oburącz za gardziel z taką krzepotą, że straszydło, nie mogąc tchu złapać, umyśliło, iż jedynym dla niego ratunkiem będzie zanurzyć się na samo dno rzeki, wlokąc za sobą rycerza, który ani na chwilę żelaznego uścisku pofolgować nie chciał. Gdy już na podwodnym gruncie stanęli, obaczył się pan Cirongilio wśród pałaców i ogrodów tak wspaniałych, że były one cudem prawdziwym. Smok natychmiast przedzierzgnął się w poważnego starca i tyle mu przedziwnych rzeczy powiedział, że już i więcej nie trza. Nie mówcie więc tym kształtem, księże plebanie, gdyż, jeślibyście to słyszeli, oszalelibyście, ani chybi, z radości.
Dorota, usłyszawszy to, rzekła cichym głosem do Kardenia:
— Nie wiele już brak naszemu karczmarzowi, aby się stał drugim Don Kichotem.
— I ja tak mniemam — odparł Kardenio — gdyż, jak nam do rozumienia daje, wszystko, co owe księgi opisują, za pewne kładzie i sądzi to być prawdą, nie chybiającą ni na włos temu, co się w nich zawiera. Nawet franciszkanie bosi by go nie nawrócili.
— Zważ, bracie — rzekł ksiądz — że nie było nigdy na świecie Felixmarta z Hirkanji, Cirongilia z Tracji, ani innych rycerzy podobnych, o których
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/58
Ta strona została przepisana.