Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/65

Ta strona została przepisana.

ność i Kamilli przystojność były aż nadto dobrym wędzidłem dla gęb jadowitych, nie chciał hazardować dobrą sławą przyjaciela, jakoteż i swoją. Dlatego też w dni, które według umowy, przeznaczone być miały na odwiedziny, zajmował się innemi sprawami, wrzekomo ważnemi i niecierpiącemi zwłoki. Gdy się już razem znaleźli, większa część dnia wypełniona była skargami jednego i wymówkami drugiego. Pewnego razu, gdy się przechadzali na łące za miastem, Anzelm rzekł do Lotarjusza w te słowa:
— Wiem dobrze, Lotarjuszu, że niezgłębioną wdzięczność winienem niebu za to, że ród mój z tak szlachetnego i zacnego domu biorę, że fortuna szczodrą ręką wszystkiemi darami mnie obsypała i że, (co najbardziej sobie szacuję), mam takiego jak ty, przyjaciela i taką żonę, jak Kamilla, dwa skarby, które cenię jeśli nie tak jak powinieniem, to jednakoż tak, jak tylko cenić mogę. Mimo tych łask, które zawierają w sobie wszystko to, co ludziom do szczęścia potrzebne być może, czuję się najnieszczęśliwszym na świecie człowiekiem. Od pewnego czasu męczy mnie i trapi tak dziwaczne i niezwyczajne pragnienie, że sam się myślom moim zdumiewam, często samego siebie winuję i tak się przed sobą wstydzę, że chciałbym je utaić, ukryć i innemi się rozerwać myślami. Siła kłopotu mi to przysparza, wierę, nie wiem, czyby on był większy, gdybym chciał to zachcenie całemu światu objawić. Skoro odsłonić się już ma, pragnę je twojej sekretności powierzyć, ty zaś, jak tuszę, nie tylko wszystko w tajemnicy zachowasz, ale, jako prawy przyjaciel, także dopomóc mi się postarasz tak, iż wkrótce ujrzę się uwolniony od tego nieznośnego ciężaru. Dzięki twoim staraniom radość moja i ukontentowanie na ten stopień się wzniesie, jaki osięgła dziś rozpacz moja, szaleństwem tem spowodowana.
Lotarjusz, zdumiony słowami przyjaciela, nie wie-