Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/67

Ta strona została przepisana.

sadzki przeszła, oczyściła się i zahartowała w ogniu, widząc się podmawianą i upragnioną przez kogoś, kto jest godzien, aby być pragnień jej przedmiotem. Jeśli z doświadczeń tych wyjdzie z czcią, w niczem nienaszczerbioną, będę się od tej chwili za najszczęśliwszego na ziemi człowieka poczytywał. Powiem, żem u szczytu moich pragnień stanął, powiem, że mi przypadła w udziale owa niezłomna białogłowa, o której mędrzec rzekł: „Któż ją znajdzie?“ Jeśliby przypadkiem inaczej, jak się tego spodziewam, stać się miało, pociecha, stąd płynąca, żem się nie omylił w mniemaniu swojem, łatwiej dozwoli mi znieść ból, który ta kosztowna próba sprowadzić na mnie może. Przełożenia twoje na nic się nie zdadzą i od urzeczywistnienia zamysłów moich mnie nie odwiodą. Błagam cię, przyjacielu, abyś zgodził stać się narzędziem, które tej próby, tak dla mnie potrzebnej, dokona. Ułatwię ci zadanie: nie będzie ci zbywało na niczem, co za potrzebne uważam, aby móc pokusić białogłowę poczciwą, szlachetną, powściągliwą i nieskalaną. Do powierzenia ci tego niebezpiecznego zadania i ta racja mnie skłania, iż wiem, że skoro nawet Kamillę zdobędziesz, nie będziesz chciał zwycięstwa swego wykorzystać i że, przez wzgląd szlachetny, uznasz za dokonane to, co jest do dokonania, mnie zaś obrazi jeno intencja i pragnienie; zaoszczędzony mi wstyd zostanie pod pokrywką twego milczenia, które w odniesieniu do spraw moich będzie równie wieczne jak śmierć. Jeśli chcesz, abym się jeszcze cieszył życiem, które na nazwę życia zasługuje, wstąpić musisz, nie mieszkając, w bój miłosny, bez ociągania się i niechęci, pełen tego żaru i starania, jakich moje życzenie po tobie wymaga i ufności, której gwarantem jest przyjaźń nasza.
Taka była przemowa, z którą Anzelm do Lotarjusza się obrócił.
Lotarjusz słuchał pilnie i nie otworzył ust, dopó-