Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/75

Ta strona została przepisana.

biryntu, w który wpadłeś i z którego ja, według twego życzenia, mam cię wyprowadzić. Uznajesz mnie za swego przyjaciela, a jednak żądasz, abym cześć mą postradał. Nie jestże to rzecz przyjaźni przeciwna? Nie tylko tego się zresztą domagasz, pragnąc, abym i ciebie osławił. Dowodzi to, wierę, że chcesz mnie honoru pozbawić. Skoro Kamilla ujrzy moje zalecanki, ani chybi poczyta mnie za człeka bez czci i wiary, który waży się popełnić rzecz, na wszem przeciwną prawom twojej przyjaźni i względom na osobę twoją.
Również wątpić nie mogę, że chcesz, abym i ciebie osławił, ponieważ Kamilla, poznawszy jakie to wobec niej zamysły knuję, pomyśli, iż dostrzegłem w niej coś nieprzystojnego, co mnie uczyniło tak zuchwałym, żem się przed nią z niecnemi mojemi pragnieniami wynurzył. Skoro się za osławioną poczyta, osława ta i na ciebie spadnie, jako że mężem Kamilli jesteś. Stanie się zatem to, co często się przytrafia: mąż cudzołożnej żony, choćby i o niczem nie był powiadomiony, choćby żadnego powodu do zdrady nie dał i choćby, mimo starań, nieszczęścia zażegnać nie mógł, przecie napiętnowany jest wzgardliwem i szkaradnem imieniem. Ci, którzy o skażeniu żony jego wiedzą, patrzą nań okiem pogardy, miast patrzeć oczami współczucia, coby bardziej stosowne było, zważywszy, że w tem nieszczęściu się ocknął nie ze swej winy, lecz z przyczyny występku żony swojej. Chcę ci wyłuszczyć racje, dla których, nie bez słuszności, mąż złej żony zbeszczeszczony bywa, choćby sam o osławię swej nie wiedział, ni kąska winien nie był i w niecnocie żadnego nie miał udziału. Niechaj cię nie nużą, Anzelmie, te moje przełożenia, gdyż wszystko to przecie ku twemu pożytkowi ma się ścięgać.
Pismo Święte powiada, że Bóg, stworzywszy w ziemskim raju pierwszego ojca naszego, Adama,