wysiłków czynić, i że Kamilla z taką surowością i gniewliwością mu odpowiada, iż, wierę, i odwagi mu nie staje, aby jeszcze z nią mówić.
— Ach Lotarjuszu, Lotarjuszu — odparł Anzelm ze złobą — także to wypełniasz, coś mi jest powinien i tak ufność, pokładaną w tobie zawodzisz? Przypatrywałem się bacznie przez otwór, w który jeno ten klucz wejść może i upewniłem się, żeś ani słowa do Kamilli nie przemówił. Z tego wnoszę, żeś i przedtem także nic jej nie powiedział. A jeśli tak jest, w co ni kęska nie wątpię, czemuż zwieść mnie i oszukać mnie się starasz, pocóż chcesz mi odjąć te środki subtylne, którebym znaleźć mógł, aby zamysł swój do stosownego doprowadzić kresu?
Anzelm zbytnio w słowach się nie szerzył; ale i tego, co rzekł, wystarczyło, aby Lotarjusz zmieszał się i zawstydził. Mniemając, że cześć jego doznała skazy przez to, że go na kłamstwie przychwycono, zaklął mu się, że odtąd samą prawdę mówić mu będzie i że całej dołoży pilności, aby tylko jego pragnieniu dogodzić, o czem on, Anzelm, sam się łatwie przekona, gdy jeno pilnie śledzić go będzie. Anzelm uwierzył mu i, aby dać mu wolność obcowania z Kamillą; umyślił oddalić się z domu na dni osiem, udając się w odwiedziny do pewnego przyjaciela swego, który mieszkał na wsi, w bliskości miasta leżącej. Wprzód zniósł się jednak z tym przyjacielem, aby ów zawezwał go do siebie natychmiast; przez to miał stosowną wobec Kamilli wymówkę i do podróży pozór.
Cóż czynisz Anzelmie nieszczęsny?
O czem myślisz? Jakie są twoje zamysły? Sam sobie wojnę wydajesz, na własną zgubę dybiesz, hańbę i sromotę na głowę swoją ściągasz! Zacną i poczciwą żoną jest Kamilla twoja, w spokoju i błogości cieszyć się możesz z jej posiadania; nikt na szczęśliwość twoją nie dybie, myśli jej nie przekraczają
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.2.djvu/82
Ta strona została przepisana.