Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/124

Ta strona została przepisana.

słuszny, jak i jego ojciec, nigdy jednak nie waży się ust otworzyć, kiedy ja gadam.
— Wyznaję, że mówiłem — rzecze Sanczo — i że mogę mówić przed kimś godniejszym jeszcze... ale lepiej ugryźć się w język.
Giermek Rycerza z Lasu schwycił Sanczę za ramię i rzekł:
— Pójdziemy na stronę, gdzie do woli będziemy się mogli wygadać na modłę giermków — niech się tam nasi panowie bawią opowiadaniem o swoich afektach — będą mieli przynajmniej do jutra rana czem się zatrudniać. Dzień ich zaskoczy, nim skończą!
— Chętnie — rzekł Sanczo — oznajmię wam kto jestem, a wy mnie powiecie, czyli mnie można zaliczać do pocztu giermków-pyskaczy.
Dwaj giermkowie oddalili się, aby zacząć dyskurs tak ucieszny, jak poważny był dyskurs ich panów.