głoby przejść wonią żelaza lub skóry. Mimo to dwaj znawcy przy swojem zdaniu trwali z uporem. Po niejakim czasie wino sprzedano, gdy zaś beczkę czyszczono, znaleziono w niej klucz, na rzemieniu wiszący.[1] Niechaj Wasza Miłość sam osądzi, czy człek z takiego rodu idący, jak ja, może w kwestji wina swój sąd wyrażać?
— Dlatego też powiadam — rzecze Giermek Borowy — że winniśmy, już skończyć z tem przygód szukaniem. Nie trza nam lepszego chleba, niż ze zboża. Powróćmy do naszych chat. Bóg nas tam znajdzie, jeśli będzie tylko chciał. Co się do mnie należy, to będę służył memu panu tylko do czasu, aż przybędziemy do Saragossy, a dalej każdy swoją drogą pójdzie.
Dwaj zacni giermkowie tyle się napili i nagadali z sobą, że wreszcie sen musiał im języki związać i umniejszyć nieco pragnienia, bowiem o tem, aby je mógł ugasić całkiem i mowy być nie mogło. Przypięci do butli, prawie już opróżnionej, z kawałami mięsa, nie pogryzionego w gębach, zasnęli, tam gdzie siedzieli.
Ostawiamy ich, na ten czas, w uśpieniu, aby opowiedzieć, co zaszło między Rycerzem z Lasu, a Rycerzem Posępnego Oblicza.
- ↑ W intermezzo „La Elección de los alcaldes de Daganzo“ opowiada Cervantes zabawną historję o Juanie Berracal, jednym z czterech kandydatów na syndyka. Otrzymał posadę, dzięki swoim przymiotom: znał się doskonale na wytłaczaniu wina.