tej niepodobieństwa, gdyż nie może to i być, aby tu o prawdziwego Don Kichota rzecz szła, chyba, że jeden z niezliczonych, przeciwnych mu, czarnoksiężników (jeden osobliwie a ciągle na niego nastaje) wziął na się jego postać i dał się pognębić umyślnie, z tem zamierzeniem, aby go obłuskać ze sławy, jaką mu przysporzyły i zjednały, na cały okrąg świata, czyny waleczne i rycerskie poczynania. Dla potwierdzenia tej rzetelnej prawdy, chcę, abyś WPan wiedział, ze czarnoksiężnicy, jego adwersarze, przed dwoma dniami, przedzierżgnęli osobę pięknej pani Dulcynei z Toboso, w postać szpetnej, zapotniałej i grubej chłopianki; tą samą modłą, mogli przecie przemienić Don Kichota. Jeżeli po tem wszystkiem WPan jeszcze śmiesz powątpiewać o prawdzie, co ją tutaj wyłuszczam — oto Don Kichot, sam we własnej osobie, który tę prawdę poprze swoim orężem, potykając się konno lub pieszo, jakim tylko kształtem zechcecie.
Tak mówiąc, zerwał się na równe nogi, schwycił szpadę i jął czekać, jaką rezolucję podejmie Rycerz z Lasu, który głosem hamownym i spokojnym rzekł:
— Dobry płatnik gotów jest do dobrej zapłaty; ten, panie Don Kichocie, co Was, omanionego, pokonał, może żywić nadzieję, że Was zwycięży także w Waszym prawdziwym kształcie. Nie jest to jednak dla rycerzy błędnych rzecz stosowna, nocą oręża się imać, jako to czynią różne zawalidrogi i łotrzykowie; poczekajmy do rana, aby słońce naszą waleczność poznało.
Kondycją naszej rozprawy będzie, że pokonany we wszystkiem ma być podległy zwycięzcy, tak aby wypełnił to, co mu rozkażą, a co nijak przeciwne być nie może zakonowi rycerstwa błędnego.
— Jestem bardzo rad z tego warunku — odparł Don Kichot.
Tak mówiąc, udali się do swoich giermków, których zastali mocno chrapiących, w tej postawie, w jakiej ich sen zaskoczył. Obudziwszy ich, kazali im
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/136
Ta strona została przepisana.