jest nim w istocie, nie mogąc się od tego uchronić, czyli też ten, co nim być pragnie z wolnej woli?
Samson odparł na to:
— Różność między tymi dwoma szaleńcami taka jest, że ten, co jest nim w istocie, musi już takim na wiek pozostać, zaś tamten, co tylko na czas zmyśla nim być, przestanie, kiedy zechce.
— Skoro tak jest — rzekł Tomasz Cecial — ja uczyniłem się po dobrej woli głupcem, przemknąwszy na służbę, do WPana, jako giermek — teraz zaś równie z dobrej woli pragnę przestać być bezrozumnym i do domu powrócić.
— Uczynisz, jak zechcesz — odparł Samson. — Co do mnie, to próżno się spodziewać, abym powrócił do domu, wpóki Don Kichotowi tęgo boków nie obiję.
Już teraz nie mam zamysłu przywrócenia go do rozumu; zemsta będzie jedyną moich poczynań pobudką. Wielki ból, który w żebrach odczuwam, nie zwala, abym się litością miał powodować.
Taką bawiąc się rozmową, przybyli do wsi, gdzie trafunkiem, na swoje szczęście, napotkali cyrulika, w rzemiośle swym zawołanego, który nad bakałarzem pieczę roztoczył. Tomasz Cecial odjechał Karrasca, przemyślającego o sposobach zemszczenia się. Historja powie nam o nim w swoim czasie, nie chcąc teraz Don Kichota zaniedbywać.
Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/149
Ta strona została przepisana.