Don Kichot znalazł dom Don Diega bardzo przestronym, postawionym na modłę wiejskich domostw.[1] Herb, wykuty w surowym kamieniu, widniał nad bramą. W spiżarni, na dziedzińcu, w piwnicy i sieni pełno było beczek, które wyrabiają w Toboso. To przywiodło mu na pamięć jego zaczarowaną i przedzierzgniętą Dulcyneę, począł więc wzdychać i, nie zważając na to, co mówi i w czyjej przytomności się znajduje, zawołał:
...Miłe piękności, na szkodę własną odkryte,
Szczęście złożycie mi w dani, gdy tego zapragnie Bóg.“[2]
O beczki z Toboso, któreście mi przywiodły na pamięć słodką przyczynę mych największych goryczy.
Usłyszał te słowa syn Don Diega, student poeta, który, wraz z matką swoją, wyszedł na dziedziniec, aby gościa przyjąć. Syn i matka osłupieli, ujrzawszy dziwaczny pozór Don Kichota. Rycerz nasz zsiadł z Rossynanta i podszedł do żony Don Diega, prosząc z wielką dwornością, aby mu ręce do ucałowania podała.
Don Diego rzekł:
— Przyjmijcie, pani żono, z zwykłą Wam gościn-
- ↑ W „Monosprecio de corte“ mówi Antonio de Guevara, że domy wiejskie, służące nietylko za mieszkania, ale i do innych celów, były wielce szerokie. „O bendita tu, aldea donde la casa es mas ancha“. Tymczasem w miastach „por ocasión de ser las casas altas, los aposentos tristes y las calles sombrias se corrompen mis los aires y enferman mis presto los hombres“.
- ↑ Są to dwa wiersze, wyjęte z jednego z najpiękniejszych sonetów Garcilaso de la Vega:
„O dulces prendas, por mi mai halladas,
dulces y alegres mando Dios queria“.