Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/202

Ta strona została przepisana.

Wszyscy oni byli ubrani w suknie z białego i cienkiego płótna, na głowach mieli zawoje na kształt czapek, przystrojone pasmami jedwabiu farb rozmaitych. Ten, który ich prowadził, był młodzieńcem okazałym.
Jeden z siedzących na koniach zapytał go, zali który z tancerzy do tych pór ranion nie został? — Nikt, jak dotychczas — odparł — nie odniósł żadnego szwanku, chwała Bogu, wszyscy zdrowi jesteśmy.
Natychmiast wmieszał się między innych swoich wspołeczników, czyniąc tyle tak zręcznych obrotów i podskoków, że Don Kichot, aczkolwiek nawykły do oglądania podobnych tańców, wyznał otwarcie, że nigdy tak umiejętnych nie widział. Podobną zachwałą obdarzył inny taniec, zawiedziony przez wielce urodziwe dziewice, tak młode, że żadna z nich nie liczyła sobie jeszcze osiemnastu lat wieku, wszystkie zasię czternaście lat przekroczyły. Wszystkie te dziewice były przyodziane w stroje z zielonego sukna, włosy ich poczęści wstążkami związane, spływały wolno i kształtnie na ramiona, tak złote i tak jaśniejące, że tylko do promieni słonecznych można je było przyrównać. Miały na sobie girlandy z jaśminu, róż, amarantu i powoju wonnego.
Wiódł je czcigodny staruch i białogłowa stateczna — oboje rzeźwi bardziej, niż ich wiek szedziwy mógł obiecywać.
Za narzędzia muzyczne służyły im kobzy. Piękne dziewczątka, mające przystojność w oczach, zaś w nogach letkość, okazały się najlepszemi tanecznicami świata.
Za niemi zbliżała się inna grupa tancerek, z tych, które tworzą koła i figury wymowne. Było osiem nimf na dwa szeregi podzielonych. Pierwszy prowadził bożek Kupido, drugi — Interes. Tamten był skrzydlaty, miał na sobie sajdak ze strzałami, w