Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/211

Ta strona została przepisana.

długich i złotawych. W pięknym jej stanie a kibici, żadnej przywary nie znajdziecie! Wysmukła jest i prościuchna jak palma, obsadzona daktylami, bowiem daktylami, zaprawdę, wydają się klejnoty, co wiszą u jej szyji i włosów. Klnę się na mą duszę, że ta wdzięczna dzieweczka może wejść śmiało w łożnicę mężowską![1]
Don Kichot nie mógł się powstrzymać od śmiechu na te zachwalenia panny młodej, które czynił Sanczo w swojej prostej mowie; zdało mu się przecie, że po pani Dulcynei z Toboso ta gładka młódka zaraz miejsce bierze. Piękna Quiterja zdawała się nieco blada, musiało to być skutkiem nocy bezsennej, którą oblubienice zwykle trawią nad strojeniem się i przyozdabianiem na dzień ślubu.
Cały ten orszak weselny zbliżył się do miejsca wyniesionego, przykrytego kobiercami i świeżemi gałęziami. Tutaj właśnie miał się ślub odprawić i stąd miano się także przyglądać tańcom, grom i widowiskom różnym. Wtem dał się słyszeć za niemi krzyk mocny:
— Czekajcie, czekajcie, ludzie, równie nierozumni, jak i naglący!
Na ten głos wszyscy obrócili głowy i ujrzeli, że ten, co wrzeszczy, był ubrany w sajan czarny, obłożony klinami czerwonego jedwabiu, wyciętego w kształt płomieni.[2] Na głowie miał wieniec, z żałobnego cyprysu uwity, zaś w ręku trzymał kij długi. Gdy bliżej przystąpił, wszyscy uznali, iż był to Bazyli i poczęli obawiać się jakiegoś smutnego przypadku, widząc go o tej porze, w tem miejscu, i nie wiedząc, ku czemu miały się ściągać jego krzyki i słowa.

Przybiegł wreszcie, zatchnąwszy się ze zmordowania, skoro zaś stanął przed oblubienicami, wbił w ziemię kij, opatrzony końcem stalowym i, mieniąc się na obliczu, z oczyma, wlepionemi w Quiterję, rzekł do niej głosem chrapliwym i żałosnym.

  1. Rodriguez Marin, w olbrzymim przypisie, wyjaśnia to złośliwe powiedzenie Sancza. Znaczy ono, że młoda oblubienica, piękna i cnotliwa, może wejść śmiało w łożnicę małżeńską, łożnicę, ustawianą zwykle na kozłach z sosnowego drzewa, pochodzącego z Flandrji. „Pasar o haber pasado por los bancos de Flandes“ — znaczyło więc „dopełnić obrządku małżeńskiego“.
  2. Skazani na spalenie na stosie przez św. Oficjum, byli ubierani w czarne tuniki, z wymalowanemi na przodzie płomieniami. Azorin w książce swojej „Dusza kastylijska“ daje w rozdziale o inkwizycji wspaniały obraz „auto-da-fe“.