Strona:Przedziwny Hidalgo Don Kichot z Manczy T.3.djvu/226

Ta strona została przepisana.

cie, śmietanko i przewyborna substancjo wszystkich błędnych rycerzy! Idź z Bogiem, o waleczności zapamiętała, o serce ze stali i ramię z bronzu. Niech cię Stwórca świata powróci zdrowym i całym i pozwoli ci oglądać raz jeszcze światłość tego życia, którą porzucasz, aby się zakopać w bezdennej ciemności.
Krewniak Bazylego podobne modły zanosił. Don Kichot zaś spuszczał się do jaskini, coraz wołając, aby mu sznura nie skąpili. Gdy już więcej jak sto sążni powroza wydali, zaś głosy, dobywające się z głębi lochu, umilkły, do tej myśli przyszli, że, skoro sznura nie staje, tedy i czas nazad Don Kichota wyciągać. Zaczekawszy z pół godziny, zaczęli sznur z wielką łatwością zwijać, nie czując żadnego ciężaru. Z tej oznaki poznali, że Don Kichot musiał w przepaści pozostać. Sanczo, zgoła o tem nie wątpiąc, płakał gorzkiemi łzami i ciągnął coprędzej linkę, aby się upewnić. Wyciągnąwszy kilkadziesiąt sążni sznura, uczuli ciężar, co ich niezmiernie pocieszyło. W końcu, jeszcze dziesięć sążni wydobywszy, uznali wyraźnie Don Kichota, do którego Sanczo rzekł:
— Witaj nam, witaj, w dobrem zdrowiu Wasza Miłość! Jużem rozumiał, że tam zostaniecie.
Aliści Don Kichot ani słowa nie odparł. Dobywszy go z jamy całego, ujrzeli, że ma oczy zawarte, jakby spał. Rozwiązali go i na ziemi położyli, ale mimo to się nie ocknął. Jęli nim potrząsać, tarmosić i przewracać go na wszystkie strony, tak iż począł wreszcie przychodzić do siebie, i przeciągać się, jakby się był obudził z głębokiego i twardego snu. Obejrzawszy się na wszystkie strony, jak człek ogłupiały, rzekł:

— Niech wam Bóg przebaczy, przyjaciele, za to, żeście mnie pozbawili najmilszego życia i najpiękniejszego widoku, jakie kiedykolwiek udziałem śmiertelnika były. Teraz uznaję, że wszystkie rozkosze świata jak sny i mary mijają, albo też więdną jak kwiecie polne! O nieszczęśliwy Montesinosie![1] O Durandarcie,

  1. Niektóre „romances“ hiszpańskie, cyklu karolińskiego mówią o walecznych czynach Montesinosa, legendarnego synowca króla francuskiego. Montesinos zemścił się na Don Tomillas, który prześladował jego rodziców („Muchas veces oi decir“). Rosiflorinda zakochała się w bohaterze, nie widząc go wcale, tylko na odgłos jego sławy. Jest to prawdziwy klejnot ludowej poezji lirycznej:

    „En Castilla está un castillo — que se llama Rocafrida,
    el castillo llaman Roca — y la fuente llaman Frida,
    el pie teniá de oro — y almenas de piata fina:
    entre a mena y almena — esta una piedra zafira;
    tanto relumbra de noche — como el sol a mediodiá.
    Dentro estaba una doncella — que llaman Rosaflorida;
    siete condes la demandan — tres duques de Lombardia;
    a todos los desdenaba — tanta es su lozania
    Enamoróse de Montesinos — de oidas, que no de vista...